Zszokowana wpatrywałam się w telewizor z rozdziawioną buzią.
Nie mogłam w to uwierzyć, że Justin zrezygnował z kariery przeze mnie. Przeze
mnie! Może na początku trochę się wkurzyłam, kiedy zaczął mówić o tym, że
jestem chora ale potem… coś takiego!
Zaczęłam najpierw cicho popłakiwać, ale kiedy powiedział te
ostatnie słowa, nie wytrzymałam i wybuchłam niepohamowanym płaczem. Przez
dłuższy czas nie potrafiłam się uspokoić. Dopiero gdy trzasnęły wejściowe
drzwi, opamiętałam się na tyle, aby nie było słychać mojego chlipania, chociaż
jeszcze z trudem łapałam powietrze.
Wyjęłam plecak z szafy i zaczęłam do niego wrzucać wszystkie
najpotrzebniejsze rzeczy oraz parę ubrań, a łzy dalej skapywały mi z policzka
na podłogę. Wyjęłam portfel i przeliczyłam pieniądze, było ich wystarczająco
aby kupić bilet do Chicago.
Wytarłam łzy i ubrałam przetarte trampki, po czym otworzyłam
drzwi. W nich minęłam się z Jamesem, który właśnie wchodził do środka.
- Już wyjeżdżasz? – spytał zdziwiony.
- A co cię to obchodzi! – krzyknęłam przez ramię i nie
czekałam na odpowiedź tylko pobiegłam w stronę stacji kolejowej.
Przepychałam się przez ludzi, którzy nie najlepiej to
znosili, ale nie zatrzymywałam się. Musiałam jak najszybciej wydostać się z
tego miasta, wrócić do domu.
Kupiłam bilet i usiadłam na ławce, oczekując pociągu, który
lada chwila mógł się pojawić. W tym czasie spoglądałam na dziewczynkę, karmiącą
gołębie. Z uśmiechem rozrzucała okruchy bułki, a ptaki zlatywały się do niej z
całego dworca. Uśmiechnęłam się lekko na ten widok. Dlaczego nie mogłam być jak
ta dziewczynka? Taka beztroska, cieszyć się z małych rzeczy. O nie, ja wolałam
wdrapywać się po drzewach oraz jeździć małymi autami-zabawkami.
Wtem usłyszałam dźwięk przyjeżdżającego pociągu. Poderwałam
się szybko z siedzenia i wsiadłam do środka. Skasowałam bilet, po czym
rozejrzałam się za wolnym miejscem. Ujrzałam je na końcu wagonu przy oknie. Usiadłam tam i w końcu ruszyliśmy.
Przez całą drogę wpatrywałam się w krajobraz za szybą, a myślami byłam już
daleko stąd.
Czułam
jak bierze moją rękę w swoje dłonie a koniuszkiem palca wyznacza okręgi na
wierzchu mojej dłoni. Przełknęłam ślinę patrząc na niego.
Bieber
pochwycił moje spojrzenie. Posłał mi delikatny… szczery uśmiech po czym
spojrzał na książkę pamiątkową i pokiwał głową ze zrozumieniem.
-
Dlaczego to robisz? – ledwo wydusiłam to zdanie. Bolało mnie serce. Nie
fizycznie, ale psychicznie. To ból nie do zniesienia i nie da się go opisać
słowami. Musicie sobie go wyobrazić.
Nie
odpowiedział tylko spoglądał na mnie z troską. Nie rozumiałam tego. On nawet
mnie nie zna, a zachowuje się jakby wszystko rozumiał i wiedział o co chodzi.
Bo wiedział. Wiedział, ponieważ
to właśnie on potrącił Kevina. Może trochę, głęboko w sercu miałam nadal do
niego żal o to, zwłaszcza teraz po naszym rozstaniu się nasilił, jednakże
musiałam mu wybaczyć. W końcu każdemu mogło się to przydarzyć, mnie również.
-
O 18 będzie uroczysta kolacja na której zjawią się bardzo ważni goście, więc
ubierz się ładnie.
-
Ani mi się śni. – prychnęłam.
-
Proszę Cię Ever, ten jeden jedyny raz.
-
Co będę z tego miała ? – uniosłam pytająco brew.
-
Hm… - zamyśliła się kobieta. – Będę Cię kryła przed matką przez tydzień
wieczorami. Co ty na to ?
-
Jeszcze do tego pudełko lodów waniliowych i będzie okej. – wzruszyłam
ramionami.
-
Stoi. – Susan uśmiechnęła się i wyszła z mojego pokoju.
Uśmiechnęłam się sama do siebie
na samo wspomnienie. Rany, jak ja wtedy nienawidziłam sukienek, były moim
wrogiem numer jeden. Na studiach nie miałam kiedy się tak ubierać, przecież na
uniwerek nie pójdę w spódnicy, to takie niewygodne. Wcale się nie zmieniłam,
parsknęłam przez to śmiechem, a mężczyzna w średnim wieku, siedzący naprzeciwko
mnie posłał mi uważne spojrzenie. Zakryłam usta dłonią aby zdusić chichot. Ten
jednak potrząsnął głową mrucząc pod nosem „Ah ta młodzież!”.
Nagle
obok mnie usiadł ktoś. Spojrzałam zaskoczona i stwierdziłam, że to Justin. Moje
serce momentalnie przyspieszyło rytmu. Nie umiałam nad nim zapanować. To działo
się bez mojej kontroli. Czułam jak do oczu napływają mi łzy a ja nie wiem
dlaczego.
Siedzieliśmy
w ciszy. Starałam się przestać drżeć, ale nie mogłam. W końcu nie wytrzymałam i
odwróciłam głowę w kierunku Biebera a on zrobił to samo w tym momencie, a że
byliśmy blisko siebie to nasze usta zetknęły się ze sobą.
Poczułam
miłe mrowienie na ciele. Jego usta były bardzo miękkie i słodkie. Ten pocałunek
był tak delikatny, że gdyby nie moje szybko bijące serce uznałabym, że mi się
to tylko przewidziało i niczego takiego nie było. Ale kiedy oderwaliśmy się od
siebie Justin spojrzał mi w oczy. Zobaczyłam w nich coś, czego się zupełnie nie
spodziewałam – tańczące iskierki szczęścia. Jego oczy uśmiechały się do mnie,
mimo że jego usta nie pokazywały tego po sobie.
Dotknęłam warg przypominając
sobie to uczucie miękkości. Nie potrafiłam się nie uśmiechnąć. Mój pierwszy
pocałunek z Justinem znaczył dla mnie bardzo dużo i wiem, że nigdy nie zapomnę
jego oraz tego uczucia, które wtenczas mi towarzyszyło.
Spojrzałam przez okno i
zorientowałam się, że pora na mnie. Musiałam wysiąść już na tej stacji o ile
nie chcę wrócić z powrotem do Nowego Jorku. Chwyciłam za plecak i pożegnałam z
tajemniczym mężczyzną, który uśmiechnął się na pożegnanie. Wysiadłam z pociągu,
po czym skierowałam się ku wyjściu z dworca.
Do domu miałam zaledwie
piętnaście minut piechotą. Słońce mocno świeciło tak jak to zwykle było w
Chicago. Zaczerpnęłam głośno powietrze do płuc. Tęskniłam za tym miejscem tak
bardzo. Już nie mogłam się doczekać kiedy ujrzę zdziwione twarze rodziców. Rodziców. Jak dziwnie to brzmi, ponieważ
wcześniej był ojciec i Diana – nigdy razem, natomiast teraz kiedy się
pogodzili. Dziwnie się z tym czułam, ale w pewien sposób byłam szczęśliwa z
tego, ponieważ mama przejrzała na oczy i zmieniła się. Jeszcze jej takiej nie
widziałam, więc chyba potrzebuję trochę czasu aby się do takiej wersji
przyzwyczaić.
Po drodze mijałam śpieszących
się ludzi, którzy wyglądali na zatraconych w rutynie, jedynie matki z dziećmi
cieszyły się życiem i z uśmiechem wypisanym na twarzach obserwowały swoje
pociechy, co sprawiło, że cieszyłam się iż wróciłam do domu.
Aż w końcu dotarłam pod ten sam
biały dom, do którego kiedyś wlokłam się w nocy, uciekając przed matką.
Doskonale to pamiętam i nie żałuję, że to zrobiłam. Wiele się zmieniło od czasu
mojego wyjazdu. Z zewnątrz był ładnie ozdobiony, kwitnący ogródek a ściany
budynku umalowane na świeży, czysty kolor biały ukazywały, że ojciec musiał się
sporo napracować nad tym. Zapukałam w drzwi i odczekałam chwilę.
W końcu kiedy się one
otworzyły, a w nich ujrzałam tatę, który wyglądał na zszokowanego. Na początku
wybałuszył oczy i uchylił usta, lecz nie trwało to długo, ponieważ zaraz tę
zdziwioną minę zastąpił szeroki uśmiech.
- Ever! – krzyknął i przytulił
mnie do siebie. – Tęskniłem za tobą mała.
- Ja za tobą też tatusiu. –
wyznałam niemal płaczliwie, teraz czując siłę tęsknoty za domem.
- Diano! Diano! Zobacz kto
przyjechał! – zawołał ojciec przez ramię.
Odsunęłam się lekko od niego i
ujrzałam matkę w fartuchu z dużą chochlą w ręku. Muszę przyznać, że ten widok
lekko mnie zszokował.
- Córeczko! – podbiegła do
mnie, tuląc mocno i głaskając po włosach.
- Hm, cześć. – wymamrotałam.
Nadal nie miałam odwagi powiedzieć do niej „mamo”, ale myślę że kiedyś się
przełamię.
Po tym całym witaniu się i tak
dalej, usiedliśmy razem w salonie z albumem ze zdjęciami, wspominając tamte
chwile. Wylałam wiele łez, lecz nie tak dużo jak Diana. Za każdym razem, kiedy
przewracaliśmy kartkę ona szeptała „Przepraszam” mimo iż mówiliśmy jej z ojcem,
że nie musi tego robić, bo my jej wybaczyliśmy.
Później, wieczorem udaliśmy się
na cmentarz do Kevina. Usiedliśmy na tej ławeczce przed grobem, wpatrując w
zdjęcie mojego, nieżyjącego już brata. Siedziałam między matką a ojcem, którzy
obejmowali mnie ramionami. W myślach powtarzałam słowa modlitwy oraz starałam
się przekazać bratu, jak bardzo życie się zmieniło w naszej rodzinie odkąd on
odszedł.
- I żałuję, że to się stało
dopiero wtedy, gdy musiałeś odejść, a nie wcześniej. – pomyślałam.
Bywa
i tak, że trzeba wielkich ofiar, ludzi niewinnych, abyśmy zrozumieli, aby do
nas dotarło jak cenne jest życie oraz relacje z naszymi bliskimi. Przecież to
nie będzie trwało wiecznie. Jaki jest sens ciągnięcia tej wojny? – usłyszałam
w głowie, lecz nie były to moje słowa.
Kiwnęłam na znak, że rozumiem.
Wtedy poczułam jak gorąca fala przeszywa moje ciało, począwszy od głowy, potem
ramiona a na końcu w pasie. Wiedziałam, że to jest ciepło Kevina, który tuli
mnie do siebie. Po moich policzkach spływały łzy, lecz matka kiedy to
zauważyła, szybko je wytarła i pogłaskała mnie po włosach.
- Moje dziecko. – wyszeptała.
Moje
dziecko.
Od autorki: Dodaję ten rozdział ze względu na to, że są moje urodziny i to taki prezent dla was, mam dzień dobroci, chociaż humor średni przez moją trudną sytuację w domu, lecz daje radę, wyniki egzaminów trochę mi polepszyły nastrój :) Wciąż nie mogę uwierzyć w to, jak bardzo wzrusza was to co piszę. To jakiś obłęd! Dziękuję wam! Zwłaszcza tym komentującym, bo to właśnie wasze słowa sprawiają, że uśmiech gości mi na twarzy. Dzięki :*
Wspaniały rozdział, jak każdy poprzedni ♥ Wszystkiego Najlepszego, Kochana! Zdrowia, szczęścia, wspaniałej rodziny, kochającego chłopaka, duuużo kasy, biletów na każdy koncert Jussa, mnóstwa koszulek i dodatków z nim oraz spotkania, randki, całusa, może coś więcej... haha :D WSZYSTKIEGO NAJJJ ! :** xoxo
OdpowiedzUsuńWSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO WIĘCEJ FANÓW TEGO PIĘKNEGO BLOOOGA ;D Rozdział jak zawsze piękny ach < 3 Czekam na NN ;D
OdpowiedzUsuńChyba się trochę spóźniam z życzeniami, ale wszystkiego najlepszego...!
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny! Fajnie, że przywołałaś w nim te wspomnienia, bo to też pomogło mi wyobrazic sobie, co czuje Ever! Jestem ciekawa czy po tym wszystkim spotka się z Justinem i jak potoczą się ich losy. Oczywiście się popłakałam. Ale to już norma, bo zawsze płaczę jak czytam twoje rozdziały i zupełnie nie mogę się przed tym powstrzymac nie wiedząc dlaczego...
Czekam niecierpliwie na NN. Pozdrawiam i życzę weny!
Zaczęłam tłumaczenie pewnego opowiadania, pojawił się prolog. Wpadnij może cię zaciekawi :) http://tlumaczenie-the-island-girl.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńMasz bardzo fajny wygląd bloga c:
OdpowiedzUsuń