Rozdział 13



         Zszokowana wpatrywałam się w telewizor z rozdziawioną buzią. Nie mogłam w to uwierzyć, że Justin zrezygnował z kariery przeze mnie. Przeze mnie! Może na początku trochę się wkurzyłam, kiedy zaczął mówić o tym, że jestem chora ale potem… coś takiego!
         Zaczęłam najpierw cicho popłakiwać, ale kiedy powiedział te ostatnie słowa, nie wytrzymałam i wybuchłam niepohamowanym płaczem. Przez dłuższy czas nie potrafiłam się uspokoić. Dopiero gdy trzasnęły wejściowe drzwi, opamiętałam się na tyle, aby nie było słychać mojego chlipania, chociaż jeszcze z trudem łapałam powietrze.
         Wyjęłam plecak z szafy i zaczęłam do niego wrzucać wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy oraz parę ubrań, a łzy dalej skapywały mi z policzka na podłogę. Wyjęłam portfel i przeliczyłam pieniądze, było ich wystarczająco aby kupić bilet do Chicago.
         Wytarłam łzy i ubrałam przetarte trampki, po czym otworzyłam drzwi. W nich minęłam się z Jamesem, który właśnie wchodził do środka.
         - Już wyjeżdżasz? – spytał zdziwiony.
         - A co cię to obchodzi! – krzyknęłam przez ramię i nie czekałam na odpowiedź tylko pobiegłam w stronę stacji kolejowej.
         Przepychałam się przez ludzi, którzy nie najlepiej to znosili, ale nie zatrzymywałam się. Musiałam jak najszybciej wydostać się z tego miasta, wrócić do domu.
         Kupiłam bilet i usiadłam na ławce, oczekując pociągu, który lada chwila mógł się pojawić. W tym czasie spoglądałam na dziewczynkę, karmiącą gołębie. Z uśmiechem rozrzucała okruchy bułki, a ptaki zlatywały się do niej z całego dworca. Uśmiechnęłam się lekko na ten widok. Dlaczego nie mogłam być jak ta dziewczynka? Taka beztroska, cieszyć się z małych rzeczy. O nie, ja wolałam wdrapywać się po drzewach oraz jeździć małymi autami-zabawkami.
         Wtem usłyszałam dźwięk przyjeżdżającego pociągu. Poderwałam się szybko z siedzenia i wsiadłam do środka. Skasowałam bilet, po czym rozejrzałam się za wolnym miejscem. Ujrzałam je na końcu wagonu przy  oknie. Usiadłam tam i w końcu ruszyliśmy. Przez całą drogę wpatrywałam się w krajobraz za szybą, a myślami byłam już daleko stąd.
Czułam jak bierze moją rękę w swoje dłonie a koniuszkiem palca wyznacza okręgi na wierzchu mojej dłoni. Przełknęłam ślinę patrząc na niego.
Bieber pochwycił moje spojrzenie. Posłał mi delikatny… szczery uśmiech po czym spojrzał na książkę pamiątkową i pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Dlaczego to robisz? – ledwo wydusiłam to zdanie. Bolało mnie serce. Nie fizycznie, ale psychicznie. To ból nie do zniesienia i nie da się go opisać słowami. Musicie sobie go wyobrazić.
Nie odpowiedział tylko spoglądał na mnie z troską. Nie rozumiałam tego. On nawet mnie nie zna, a zachowuje się jakby wszystko rozumiał i wiedział o co chodzi.
Bo wiedział. Wiedział, ponieważ to właśnie on potrącił Kevina. Może trochę, głęboko w sercu miałam nadal do niego żal o to, zwłaszcza teraz po naszym rozstaniu się nasilił, jednakże musiałam mu wybaczyć. W końcu każdemu mogło się to przydarzyć, mnie również.
- O 18 będzie uroczysta kolacja na której zjawią się bardzo ważni goście, więc ubierz się ładnie.
- Ani mi się śni. – prychnęłam.
- Proszę Cię Ever, ten jeden jedyny raz.
- Co będę z tego miała ? – uniosłam pytająco brew.
- Hm… - zamyśliła się kobieta. – Będę Cię kryła przed matką przez tydzień wieczorami. Co ty na to ?
- Jeszcze do tego pudełko lodów waniliowych i będzie okej. – wzruszyłam ramionami.
- Stoi. – Susan uśmiechnęła się i wyszła z mojego pokoju.
Uśmiechnęłam się sama do siebie na samo wspomnienie. Rany, jak ja wtedy nienawidziłam sukienek, były moim wrogiem numer jeden. Na studiach nie miałam kiedy się tak ubierać, przecież na uniwerek nie pójdę w spódnicy, to takie niewygodne. Wcale się nie zmieniłam, parsknęłam przez to śmiechem, a mężczyzna w średnim wieku, siedzący naprzeciwko mnie posłał mi uważne spojrzenie. Zakryłam usta dłonią aby zdusić chichot. Ten jednak potrząsnął głową mrucząc pod nosem „Ah ta młodzież!”.
Nagle obok mnie usiadł ktoś. Spojrzałam zaskoczona i stwierdziłam, że to Justin. Moje serce momentalnie przyspieszyło rytmu. Nie umiałam nad nim zapanować. To działo się bez mojej kontroli. Czułam jak do oczu napływają mi łzy a ja nie wiem dlaczego.
Siedzieliśmy w ciszy. Starałam się przestać drżeć, ale nie mogłam. W końcu nie wytrzymałam i odwróciłam głowę w kierunku Biebera a on zrobił to samo w tym momencie, a że byliśmy blisko siebie to nasze usta zetknęły się ze sobą.
Poczułam miłe mrowienie na ciele. Jego usta były bardzo miękkie i słodkie. Ten pocałunek był tak delikatny, że gdyby nie moje szybko bijące serce uznałabym, że mi się to tylko przewidziało i niczego takiego nie było. Ale kiedy oderwaliśmy się od siebie Justin spojrzał mi w oczy. Zobaczyłam w nich coś, czego się zupełnie nie spodziewałam – tańczące iskierki szczęścia. Jego oczy uśmiechały się do mnie, mimo że jego usta nie pokazywały tego po sobie.
Dotknęłam warg przypominając sobie to uczucie miękkości. Nie potrafiłam się nie uśmiechnąć. Mój pierwszy pocałunek z Justinem znaczył dla mnie bardzo dużo i wiem, że nigdy nie zapomnę jego oraz tego uczucia, które wtenczas mi towarzyszyło.
Spojrzałam przez okno i zorientowałam się, że pora na mnie. Musiałam wysiąść już na tej stacji o ile nie chcę wrócić z powrotem do Nowego Jorku. Chwyciłam za plecak i pożegnałam z tajemniczym mężczyzną, który uśmiechnął się na pożegnanie. Wysiadłam z pociągu, po czym skierowałam się ku wyjściu z dworca.
Do domu miałam zaledwie piętnaście minut piechotą. Słońce mocno świeciło tak jak to zwykle było w Chicago. Zaczerpnęłam głośno powietrze do płuc. Tęskniłam za tym miejscem tak bardzo. Już nie mogłam się doczekać kiedy ujrzę zdziwione twarze rodziców. Rodziców. Jak dziwnie to brzmi, ponieważ wcześniej był ojciec i Diana – nigdy razem, natomiast teraz kiedy się pogodzili. Dziwnie się z tym czułam, ale w pewien sposób byłam szczęśliwa z tego, ponieważ mama przejrzała na oczy i zmieniła się. Jeszcze jej takiej nie widziałam, więc chyba potrzebuję trochę czasu aby się do takiej wersji przyzwyczaić.
Po drodze mijałam śpieszących się ludzi, którzy wyglądali na zatraconych w rutynie, jedynie matki z dziećmi cieszyły się życiem i z uśmiechem wypisanym na twarzach obserwowały swoje pociechy, co sprawiło, że cieszyłam się iż wróciłam do domu.
Aż w końcu dotarłam pod ten sam biały dom, do którego kiedyś wlokłam się w nocy, uciekając przed matką. Doskonale to pamiętam i nie żałuję, że to zrobiłam. Wiele się zmieniło od czasu mojego wyjazdu. Z zewnątrz był ładnie ozdobiony, kwitnący ogródek a ściany budynku umalowane na świeży, czysty kolor biały ukazywały, że ojciec musiał się sporo napracować nad tym. Zapukałam w drzwi i odczekałam chwilę.
W końcu kiedy się one otworzyły, a w nich ujrzałam tatę, który wyglądał na zszokowanego. Na początku wybałuszył oczy i uchylił usta, lecz nie trwało to długo, ponieważ zaraz tę zdziwioną minę zastąpił szeroki uśmiech.
- Ever! – krzyknął i przytulił mnie do siebie. – Tęskniłem za tobą mała.
- Ja za tobą też tatusiu. – wyznałam niemal płaczliwie, teraz czując siłę tęsknoty za domem.
- Diano! Diano! Zobacz kto przyjechał! – zawołał ojciec przez ramię.
Odsunęłam się lekko od niego i ujrzałam matkę w fartuchu z dużą chochlą w ręku. Muszę przyznać, że ten widok lekko mnie zszokował.
- Córeczko! – podbiegła do mnie, tuląc mocno i głaskając po włosach.
- Hm, cześć. – wymamrotałam. Nadal nie miałam odwagi powiedzieć do niej „mamo”, ale myślę że kiedyś się przełamię.
Po tym całym witaniu się i tak dalej, usiedliśmy razem w salonie z albumem ze zdjęciami, wspominając tamte chwile. Wylałam wiele łez, lecz nie tak dużo jak Diana. Za każdym razem, kiedy przewracaliśmy kartkę ona szeptała „Przepraszam” mimo iż mówiliśmy jej z ojcem, że nie musi tego robić, bo my jej wybaczyliśmy.
Później, wieczorem udaliśmy się na cmentarz do Kevina. Usiedliśmy na tej ławeczce przed grobem, wpatrując w zdjęcie mojego, nieżyjącego już brata. Siedziałam między matką a ojcem, którzy obejmowali mnie ramionami. W myślach powtarzałam słowa modlitwy oraz starałam się przekazać bratu, jak bardzo życie się zmieniło w naszej rodzinie odkąd on odszedł.
- I żałuję, że to się stało dopiero wtedy, gdy musiałeś odejść, a nie wcześniej. – pomyślałam.
Bywa i tak, że trzeba wielkich ofiar, ludzi niewinnych, abyśmy zrozumieli, aby do nas dotarło jak cenne jest życie oraz relacje z naszymi bliskimi. Przecież to nie będzie trwało wiecznie. Jaki jest sens ciągnięcia tej wojny? – usłyszałam w głowie, lecz nie były to moje słowa.
Kiwnęłam na znak, że rozumiem. Wtedy poczułam jak gorąca fala przeszywa moje ciało, począwszy od głowy, potem ramiona a na końcu w pasie. Wiedziałam, że to jest ciepło Kevina, który tuli mnie do siebie. Po moich policzkach spływały łzy, lecz matka kiedy to zauważyła, szybko je wytarła i pogłaskała mnie po włosach.
- Moje dziecko. – wyszeptała.
Moje dziecko.

Od autorki: Dodaję ten rozdział ze względu na to, że są moje urodziny i to taki prezent dla was,  mam dzień dobroci, chociaż humor średni przez moją trudną sytuację w domu, lecz daje radę, wyniki egzaminów trochę mi polepszyły nastrój :) Wciąż nie mogę uwierzyć w to, jak bardzo wzrusza was to co piszę. To jakiś obłęd! Dziękuję wam! Zwłaszcza tym komentującym, bo to właśnie wasze słowa sprawiają, że uśmiech gości mi na twarzy. Dzięki :*

5 komentarzy:

  1. Wspaniały rozdział, jak każdy poprzedni ♥ Wszystkiego Najlepszego, Kochana! Zdrowia, szczęścia, wspaniałej rodziny, kochającego chłopaka, duuużo kasy, biletów na każdy koncert Jussa, mnóstwa koszulek i dodatków z nim oraz spotkania, randki, całusa, może coś więcej... haha :D WSZYSTKIEGO NAJJJ ! :** xoxo

    OdpowiedzUsuń
  2. WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO WIĘCEJ FANÓW TEGO PIĘKNEGO BLOOOGA ;D Rozdział jak zawsze piękny ach < 3 Czekam na NN ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba się trochę spóźniam z życzeniami, ale wszystkiego najlepszego...!
    Rozdział cudowny! Fajnie, że przywołałaś w nim te wspomnienia, bo to też pomogło mi wyobrazic sobie, co czuje Ever! Jestem ciekawa czy po tym wszystkim spotka się z Justinem i jak potoczą się ich losy. Oczywiście się popłakałam. Ale to już norma, bo zawsze płaczę jak czytam twoje rozdziały i zupełnie nie mogę się przed tym powstrzymac nie wiedząc dlaczego...
    Czekam niecierpliwie na NN. Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaczęłam tłumaczenie pewnego opowiadania, pojawił się prolog. Wpadnij może cię zaciekawi :) http://tlumaczenie-the-island-girl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Masz bardzo fajny wygląd bloga c:

    OdpowiedzUsuń