- Muszę
pomówić ze Scooterem. – powiedziałem do ochroniarza. – Wiesz może gdzie on
teraz jest?
- Chyba
na dole w Sali konferencyjnej, ale nie sądzę żeby teraz była odpowiednia pora
na pogaduszki. – odparł Kenny.
- To
kiedy będzie wolny? – zmarszczyłem niecierpliwie czoło.
-
Mówił, że chce sobie wziąć wolny wieczór, ale gdzie idzie to nie mam pojęcia…
- Hej!
Savannah! – podbiegłem do dziewczyny i złapałem ją za ramiona. – Wiesz może
gdzie Scooter chce wyjść wieczorem?
- Cześć
Justin. – przywitała się lekko zarumieniona na twarzy. – Nie mam pojęcia, ale
chyba wspomniał o swojej żonie i restauracji.
-
Cholera. – przeklnąłem pod nosem, krzywiąc się. – Powiedz Scooterowi, żeby po
konferencji koło 19 przyszedł na salę treningową. – rzuciłem do Kenny’ego.
- Ale
po co? – spojrzał na mnie pytająco.
- Muszę
z nim o czymś pogadać. – odparłem tajemniczo, po czym ruszyłem windą na górę w
kierunku swojego pokoju.
-
Zaczekaj! – zawołała Savannah w ostatniej chwili dobiegając do windy. – Uff…
- Gdzie
ci tak śpieszno? – uśmiechnąłem się blado.
- Co
się stało Justin? – spojrzała na mnie z troską i chwyciła za dłoń. – To przez
Ever. – westchnąłem głośno.
- Cały
czas myślę nad swoim życiem… - zauważyłem, że Savannah zbliżała się
niebezpiecznie blisko. – Ostatnio uświadomiłem sobie coś bardzo ważnego,
musiałem podjąć decyzję. Savannah co ty robisz? – spojrzałem na nią
wyczekująco, kiedy dziewczyna pochylała się nade mną.
- J-Ja…
- zająknęła się. – Chyba wyobrażałam sobie za dużo… Wiesz, że taka gwiazda
j-jak ty mnie polubi…
- Nie
żartuj! – parsknąłem. – Lubię cię, jesteś świetną, wartościową dziewczyną, ale
zasługujesz na kogoś innego, lepszego.
- Ty
jesteś dobry.
- Nie,
nie jestem. Widzisz, dawno temu popełniłem błąd, przez który teraz płacę
cholerną cenę. Zachowałem się jak dupek, pieprzony egoista i chociaż już taki
nie jestem, to ciągle nie umiem odzyskać zaufania Ever… A ona jest wszystkim co
mam. – dokończyłem patrząc prosto w oczy Savannah.
-
Rozumiem. – powiedziała cicho, a drzwi od windy właśnie w tej chwili się
otworzyły. – Mam nadzieję, że wiesz co robisz.
- Ja
też.
Wyszedłem
z windy i poszedłem prosto do swojego pokoju. Tam opadłem na miękkie łóżko,
które aż się prosiło aby w nim zostać na parę godzin. Po kilku godzinach
bezmyślnego leżenia w łóżku zerknąłem na zegar – była siedemnasta. Za dwie
godziny spotkanie ze Scooterem, ale już teraz postanowiłem pójść na salę
treningową.
Stanąłem
na środku sali, wcześniej włączając boomboxa, z którego popłynęła muzyka.
Zacząłem lekko poruszać się w rytm piosenki, zatracając w tańcu który był
trzecią po śpiewaniu, graniu na gitarze rzeczą którą kochałem najbardziej
robić. Dzięki niemu mogłem zupełnie się odprężyć i nie musiałem myśleć nad
niczym konkretnym, tylko poddawałem się muzyce. Ćwiczyłem tak, wylewając z
siebie siódme poty aż w lustrze ujrzałem, stojącego za moimi plecami Scootera.
Odwróciłem się twarzą ku niemu i w skupieniu przyglądałem mu się.
Na
brodzie pojawił się kilkudniowy zarost, a jego włosy odrobinę pociemniały odkąd
zobaczyłem go po raz pierwszy. Twarz mężczyzny stała się bardziej poważna oraz
zmęczona. Na kilometr wiało od niego przemęczeniem spowodowanym ciągłym
zabieganiem. Stres również robił swoje, a ukazywały to kilka zmarszczek na
czole oraz niektóre siwawe włosy.
-
Chciałeś pogadać. – rzucił niedbale, podchodząc bliżej. Przytaknąłem lekkim
skinieniem głowy i usiadłem po turecku. Scooter widząc to, również usiadł. –
Więc? – rozłożył szeroko ramiona.
-
Wiesz, ostatnio dużo się wydarzyło w moim życiu. Zacząłem o nim myśleć, o
przyszłości. Zmieniłem się, nie wiem czy na gorsze czy na lepsze, nieważne.
Słuchaj Scooter zależy mi na tobie, jak na ojcu. Martwię się o ciebie, ponieważ
jesteś już trochę tym wszystkim zmęczony. Wiem, że nie tyko ja to zauważyłem.
Zasłużyłeś na urlop.
-
Chciałeś ze mną pogadać o tym, żebym wziął sobie urlop? – parsknął rozbawiony
menadżer. – To miłe, ale nie mogę.
- Nie
tylko o to chciałem cię prosić, ale również o to, abyś pomógł mi zorganizować
koncert w Nowym Jorku gdzieś, gdziekolwiek. – powiedziałem.
- Po
co? – spytał z zaciekawieniem.
Kiedy
już wszystko mu wyjaśniłem, mężczyzna miał łzy w oczach, co mnie odrobinę zbiło
z tropu, ponieważ nigdy nie widziałem go aby okazywał wzruszenie. Przytulił
mnie mocno „po ojcowsku” po czym poklepał lekko w policzek. Zaczęliśmy się śmiać
obaj, z naszych reakcji ponieważ mi również przez Scootera z oczu pociekły łzy.
***
Zatarłem
mocno ręce i spojrzałem na ciekawskie twarze wszystkich moich bliskich. Nie
spodziewali się co zaraz nastąpi, ale nie było szans żeby zmienić plan oraz co
z tym idzie, moją decyzję. Koncert trwał w najlepsze, Beliebers uśmiechnięte
jak zawsze, cieszyły się każdym moim ruchem, każdą nutą którą śpiewałem. To
było naprawdę niesamowite uczucie, najlepsze jakie może czuć artysta, wiedząc
że jest podziwiany, słuchany i akceptowany taki jaki jest przez swoich wiernych
fanów, którzy nigdy go nie opuścili.
Kiedy
grałem na gitarze piosenkę Believe, w oczach zapiekły mi łzy. Musiałem na
chwilę przerwać koncert, aby zaczerpnąć oddech i powrócić jeszcze raz z tą samą
piosenką. Cały tłum śpiewał głośniej niż ja przez mikrofon. Kiedy utwór
skończył się, wyszedłem na chwilę za kulisy, aby wziąć czarną skrzynkę.
Wyszedłem
z nią na scenę, a moi fani byli zdumieni. Pokrzykiwali coś z radością, nie
mogąc się doczekać tego co zaraz nastąpi. Stanąłem na środku sceny, chwilę
nasłuchując ich krzyków, uśmiechnąłem się szeroko czując atmosferę tego
koncertu. Kochałem moich fanów najbardziej na świecie. Przymknąłem oczy z
zadowoleniem, chłonąc każdy moment. Gdy uniosłem powieki, musiałem wziąć się w
garść. Ta chwila nie może trwać wiecznie.
Wyjąłem
ze skrzynki najpierw moje wszystkie albumy, pierwszą płytę „My World”, filmy,
książki, zdjęcia oraz koszulkę z wielkim napisem „BELIEBERS”. Zdjąłem swój
T-shirt i nałożyłem prezent od moich fanów na swoją klatkę piersiową. Na całej
arenie zapanowała cisza.
-
Ostatnio bardzo dużo wydarzyło się w moim życiu, jak pewnie wszyscy wiedzą
spotkałem Ever po tylu latach. Wiem pewnie, że ona nie byłaby zadowolona
wiedząc co chcę wam powiedzieć, ale ponieważ was kocham i jesteście dla mnie
najważniejsi, ufam iż mogę wam powiedzieć o tym. Otóż, Ever była chora, miała
bardzo poważną chorobę psychiczną, której ja nie dostrzegałem, wmówiłem sobie,
że jestem okropny dla dziewczyny, że przeze mnie… - mój głos zawiesił się na
parę sekund. -… że przeze mnie chciała zrobić sobie krzywdę, wylądowała w
szpitalu. A ja co zrobiłem? – zaśmiałem się pusto i usiadłem na schodach trąc
spuchnięte, zaczerwienione oczy. – Zostawiłem ją, ponieważ uważałem, że tak
będzie lepiej dla niej, ale tak naprawdę chyba bałem się tego obciążenia. Byłem
głupi, teraz to wiem, lecz jestem tylko człowiekiem i mam prawo popełniać błędy
– to ludzkie. – pociągnąłem nosem, przeczesując niezdarnie włosy. – Ona zawsze
zachęcała mnie do muzyki, do śpiewania, umieszczania filmików na you tubie, aż
dostrzegł mnie Scooter. – wyciągnąłem rękę do menadżera który stał wraz z
resztą mojej ekipy oraz rodziny. Poklepałem go po ramieniu z uśmiechem na
twarzy. – Dzięki niemu spełniłem swoje marzenie. Wydałem płyty, książki, film,
zyskałem was, moich Beliebers, co zmieniło mnie na lepsze. Jednakże odejście
Ever uświadomiło mi, że sława przeminie tak jak deszcz, który przecież nie trwa
wiecznie, ale bliscy będą ze mną zawsze. Nie mogę pozwolić aby ktoś, kto dawał
mi siłę i wiarę, teraz nie chciał mnie znać, przez to jaki kiedyś byłem.
Dolna
warga zadrżała mi niebezpiecznie, lada chwila mogłem wybuchnąć płaczem, lecz
nie dbałem o to. Wstałem ze schodów i podszedłem bliżej moich fanów, po czym
upadłem na kolana, zalewając się łzami. Uniosłem wzrok, a ręce złożyłem do
modlitwy.
- Bóg
zesłał mi Ever, zesłał mi was abyście mi uświadomili co w życiu jest
najważniejsze. – powiedziałem, a mój głos lekko załamał się. – Nie sława, nie
pieniądze, ale miłość. Kocham was, nawet nie wyobrażacie sobie jak bardzo.
Każda z was jest piękna i nie wiem czy zasługuję na waszą miłość, ale dziękuję
wam za wszystko co zrobiliście. Zawsze będziecie w moim sercu.
Wstałem
i wyjąłem z czarnej skrzynki kontrakt, podpisany przeze mnie. Stanąłem naprzeciwko
Scootera, który dodał mi otuchy lekko uśmiechając się, lecz widziałem, że w
jego oczach zabłysnęły łzy. Podarłem ten kawałek papieru, który pozwalał mi na
nagrywanie płyt, dawaniu koncertów, występowaniu w telewizji z pomocą Scootera.
Teraz to wszystko prysło, a tłum wstrzymał oddech.
- Nie
ma już tego sławnego Justina Biebera. – powiedziałem. – Jest tylko Justin. Po
prostu Justin. I jeśli kiedykolwiek spotkacie mnie w supermarkecie, może będę
na spacerze w parku, albo jadł lody w ulubionej lodziarni, powitajcie mnie z
uśmiechem na ustach, ponieważ ja wciąż będę dla was. Może już nie sławny, ale
będę i chętnie pogadam z każdym z was o życiu, o waszych planach na przyszłość,
a przede wszystkim o was. Rozmowy o mnie się już skończyły. Do zobaczenia.
Po tych
słowach zszedłem ze sceny, a za mną zszokowana ekipa oraz Jeremy, Ryan, April.
Wszyscy zaczęli mnie ściskać ze łzami w oczach, już nie wiedziałem u kogo
jestem w ramionach, ale kiedy zauważyłem twarz Jeremy’ego, wtuliłem twarz w
jego koszulkę.
- Mama byłaby
dumna. – mężczyzna poczochrał włosy synowi tak jak kiedyś i uśmiechnął się
szeroko. – Ja również jestem. Wracajmy do domu. – powiedział, a ja z ochotą
skinąłem głową.
Dom,
jak ja za nim tęskniłem.
Od autorki: No i zbliżamy się do końca opowiadania wielkimi krokami. Chciałabym wam powiedzieć, że... KOCHAM WAS! Kocham Was bardzo mocno, za te wszystkie słowa, które nawet nie wiecie ile we mnie emocji obudziło. Jeszcze w życiu nie poczułam się tak wyjątkowo i strasznie się cieszę, że założyłam tego bloga, że w końcu SKOŃCZĘ jakiekolwiek opowiadanie. Bo szczerze mówiąc nie wierzyłam w to. DZIĘKUJĘ SŁONECZKA :*
Boże.. jakie to jest piękne.. Ah się popłakałam.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że jeszcze coś się pojawi jak to skończysz.. Naprawdę KOCHAM CIĘ ZA TO I NIE TYLKO. :*
Jejku, jak ty to pięknie napisałaś. I jeszcze ten nastrój... Ryczę. Ryczę i nie mogę przestać, a jak jeszcze przeczytałam, że niedługo to skończysz, to szybko ryczeć nie przestanę. Będę tęsknić, bardzo, bardzo mocno! KOCHAM CIĘ ♥ ;__;
OdpowiedzUsuńNormalnie się popłakałam :c Mam wielką nadzieję, że Ever mu wybaczy :) Kruczę, nie mogę uwierzyć, że to już prawie koniec : * Dziekuję Ci za to opowiadanie i za tą całą atmosferę w nim, która wzbudza wiele emocji :* KOCHAM CIĘ < 3
OdpowiedzUsuńKocham Cię dziewczyno!
OdpowiedzUsuńJa nie mogę przestac płakac.
Te jego słowa były takie prawdziwe. I zaczęłam sobie wyobrażac, co by było, gdyby nasz Justin naprawdę coś takiego zrobił, chyba bym umarła, ale nie o tym chciałam mówic.
Justin w końcu zrozumiał, co jest dla niego najważniejsze... nie sława, nie pieniądze, ale miłośc i Ever.
Eh... cudowny rozdział. Jak każdy.
Nawet jeśli zakończysz to opowiadanie, to mam nadzieję, że napiszesz coś równie wzruszającego, jakąś wspaniałą historię miłosną...
Jak ja kocham twoje opowiadania. I pomyślec, że na to wpadłam przez przypadek jeszcze na onecie.
Szczerze mówiąc na żadnym opowiadaniu nie płaczę tak, jak na tym, ale dziękuję ci za to!
Niecierpliwie czekam na NN.
OMG *_____* ryczę. Ta cała akcja po prostu niesamowita! Czekam na NN ;) / laura.
OdpowiedzUsuńo jezusie. za nic sie tego nie spodziewalam.WOW. jeden wielki szok O.O czekam na nastepny <:
OdpowiedzUsuńNo i się poryczałam. Jest mi smutno jak nie wiem co ;( Szkoda, że już kończysz bo niestety nie byłam z tobą od początku, a nawet jak znalazłam twoje odpowiadanie w połowie to nie komentowałam i teraz bardzo tego żałuję. W życiu nie pomyślałbym, że Justin dla Ever poświęci swoją karierę, ale w ten sposób, jak sądzę, chce pokazać jej jak ważna jest dla niego. Powtarzam się pewnie, ale uważam, że ich uczucie naprawdę jest wielkie i prawdziwe. Oczekuję szczęśliwego zakończenia, bo tak właśnie powinna skończyć się ich miłość. Z drugiej za to strony mogło by być złe. Pokazałabyś w ten sposób, że w życiu nie zawsze wychodzi tak jak chcemy mimo wielu włożonych w to starań. I widzisz co zrobiłaś? Wiesz... powiem ci, że nie wiele opowiadań potrafi wzbudzić we mnie takie emocje. Dzięki tobie zaczęłam zastanawiać się nad sensem starań w miłości, jak widać powyżej xD. Naprawdę muszę ci powiedzieć, że masz talent i my również cię kochamy. Chciałabym, a raczej prosiłabym byś napisała drugie opowiadanie, ale tam mogłabyś pokazać coś złego, wiesz gangsterzy, dyskoteki, ćpanie, alkohol i te sprawy. Takie ostre, bo jestem pewna, że i w tym byś się sprawdziła.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, życzę weny i oczekuję na już jeden z ostatnich nn w tym opowiadaniu ;(
Ps Jak tam babcia xD ;D??
Dziękuję Ci kochana, to bardzo dużo dla mnie znaczy. Cieszę się, że w końcu napisałaś i naprawdę wciąż zdumiewa mnie to, jak moje wypociny wzruszają ludzi. Nie miałam pojęcia, ale dzięki takim ludziom jak ty, chyba zacznę wierzyć w siebie :)
OdpowiedzUsuńZ babcią niestety coraz gorzej, wiesz... Alzheimer robi swoje, przez co naprawdę mam kiepską sytuację w domu, zwłaszcza cierpi na tym moja mama. Dzięki za troskę :))
SPAM: hej, jestem Ariana i piszę swoje własne opowiadanie :) Może mogłabyś wejść, przeczytać i może nawet napisać komentarz? :) Baaardzo serdecznie zapraszam :)
OdpowiedzUsuńhttp://alaylmshawty.blogspot.com/
Właśnie niedawno pojawił się nowy post :)
Przepraszam za spam :c