Rozdział 11



- Wczoraj odbył się najsmutniejszy koncert, jaki do tej pory odbył Justin Bieber. Bowiem dla wszystkich był to element zaskoczenia, kiedy popularny idol wielu nastolatek wprowadził na scenę nikomu dotąd nieznaną dziewczynę, a było jej na imię Ever. Czyżby to była właśnie ta miłość życia, dla której pisał wszystkie swoje utwory? Bardzo prawdopodobne. – prezenterka wzięła głęboki oddech, a przed oczami widzów ukazała się scena, gdzie Justin śpiewał nową piosenkę dla mnie, przed kilkoma tysiącami par oczu. – Co jednak wydarzyło się dokładniej między tą dwójką na scenie? Na początku widzieliśmy chemię, ale później niespodziewanie Ever poprosiła aby ochroniarz pomógł jej zejść, a następnie z innym chłopakiem wyszła z Madison Square Garden. Załamany Justin usiadł na scenie, przez palce dało się zauważyć że płacze. Przerwał na kilka minut koncert, po czym wrócił z szerokim uśmiechem na twarzy. Możemy tylko podejrzewać, że był to wymuszony uśmiech, który miał na celu uspokoić wiernych Beliebers. Mamy nadzieję, że Justinowi polepszy się humor, dzięki niejakiej Savannah, jednej z głównych tancerek Biebera, która ostatnimi czasy dużo kręci się przy chłopaku. Będziemy trzymać za nich kciuki.
         Ostatnie zdanie kobiety było niczym sztylet, wbity w moje serce. Ten wywiad przedstawił mnie, jakbym była najgorszym potworem jaki chodzi po ziemi, ponieważ skrzywdził wielkiego, sławnego piosenkarza. Mogę sobie tylko wyobrazić ile osób, Beliebers mnie nienawidzi, tylko dlatego, że nie znają prawdy. A nawet gdyby poznały prawdę, pewnie część z nich by nie uwierzyło, ponieważ ślepo wpatrzone w Justina nie potrafią przyjąć do wiadomości prawdy.
         - Wal się! – krzyknęłam i rzuciłam najbliższą rzeczą, która była mi pod ręką, czyli poduszką w telewizor.
         Wytarłam wierzchem dłoni łzy, zbierające się do oczu i zawyłam. Do pokoju jak burza wpadł James. Spojrzał na mnie uważnie, a potem swoje spojrzenie przerzucił na telewizor, po czym westchnął cicho.
         - Co się stało? – spytał, podchodząc bliżej.
         Wyciągnął rękę, chcąc odebrać mi pilot. Uniosłam wzrok i potrząsnęłam energicznie, przecząco głową, przyciągając pilot do piersi.  James zbliżył swą dłoń, a ja wcisnęłam się jeszcze bardziej w kanapę.
         - Oddaj. Mi. Pilota. Proszę. – powtórzył po kolei James, tak jakbym była jakąś idiotką i nie rozumiała za pierwszym razem, kiedy dał mi swoim spojrzeniem do zrozumienia. – Ever nie każ mi tego robić. – westchnął, podchodząc jeszcze bliżej.
         Odchyliłam się tak bardzo, że spadłam do tyłu. Przeklnęłam kiedy wylądowałam na plecach, uderzając w twardą podłogę, a pilot wyleciał z ręki prosto pod nogi Jamesa.
         - Nieee ! – zawyłam wyciągając ręce przed siebie.
         - Ever! Uspokój się. – ochrzanił mnie brunet i pokręcił głową z niedowierzaniem, po czym wziął pilota, wyłączając telewizor. Westchnęłam.
         - Dobrze. – wycedziłam przez zęby i wstałam z podłogi. Chwyciłam za koc, leżący na kanapie, po czym posłałam chłopakowi surowe spojrzenie i wyszłam przez drzwi znajdujące się w salonie, na taras.
         Usiadłam w miękkim fotelu i owinęłam się szczelnie kocem. Na dworze było bardzo ciemno, ponieważ dochodziła północ. Dokładnie 3 godziny po koncercie Justina.
         Justin.
         Zamknęłam powieki i przywołałam jego wyraz twarzy, to jak się uśmiechał, ponieważ pojawiały się na policzkach te słodkie dołeczki, do których miałam słabość. Jego oczy błyszczały ze szczęścia, zarażały nim na kilometr. Uśmiechnęłam się nieświadomie dotykając swojego policzka, w miejsce, gdzie jego palec dotknął mojej skóry.
         Przywołując wspomnienia związane z brunetem, narażałam się na spore ryzyko, ponieważ mogłam… mogłam… Chyba to już się stało i nie mogłam nic na to poradzić. To miłe uczucie w brzuchu, napływające ciepło oraz drżenie, nie z powodu zimna, ale właśnie przez chłopaka.
         Zacisnęłam mocno pięści. Jesteś głupia Ever, strasznie głupia. On znowu to robi, znowu sprawi… sprawił, że się w nim zakochasz a potem odejdzie bez słowa. Zostawi cię.
         Ale ja go kocham. Nie potrafię nic na to poradzić, chociaż bym walczyła z całych sił. Mogłam to ukrywać przez ten cały rok studiów, ale ile można? Kogo ja chcę oszukać? I tak o nim nie zapomnę, a nawet jeśli, to wiem, że jest gdzieś wewnątrz mnie, ciągle trwa i przypomni o sobie, w najmniej spodziewany sposób.
         Obok mnie zaskrzypiało coś. Odwróciłam się w tym kierunku i zanotowałam obecność Jamesa. Westchnęłam i spojrzałam z powrotem przed siebie.
         - O czym myślisz? – wyszeptał cicho.
         Nad tym musiałam się chwilę zastanowić. Tak konkretnie o czym myślałam? Chyba nad powrotem do domu. Tak, myślę że na jakiś czas powinnam wrócić do rodzinnego miasta i zaskoczyć ojca oraz matkę, która do niego chciała wrócić, jak się dowiedziałam od kobiety.
         - Wrócę do domu. – powiedziałam równie cicho. – Na jakiś czas…
         - Kiedy chcesz wyjechać?
         - Pewnie za trzy dni. Wcześniej chciałabym pójść na zajęcia. Mogą mi się przydać do kolokwium. – rzekłam.
         - Proszę wróć. – jego głos zabrzmiał niemal błagalnie.
         - Nie obiecuję. – potrząsnęłam głową.
         - To wszystko przez tego Biebera tak? – ton głosu Jamesa momentalnie zmienił się na groźny. – Wiedziałem, że nie powinienem brać cię na ten koncert. – mruknął jeszcze pod nosem dla siebie, ale ja i tak go usłyszałam i to mi się nie spodobało.
         - Nie mów tak. – powiedziałam sucho. – Cieszę się, że tam byłam. Naprawdę dziękuję ci za ten prezent. Był wyjątkowy, ale teraz pozwól mi być samej.
         James spojrzał na mnie uważnie. Z jego oczu wyczytałam, że chował w sobie urazę. Był zły, lecz nie chciał tego przyznać, więc tylko zacisnął usta w wąską linię i westchnął głośno, po czym wstał, nie patrząc na mnie wszedł z powrotem do domu.
         Następnego dnia kiedy wstałam rano, chłopaka już nie było w domu. Zdziwiło mnie to odrobinę, ale nie przejęłam się tym zbytnio. Pewnie musiał coś załatwić przed wykładem. Zerknęłam kątem oka na zegarek. Byłam już spóźniona.
         Nie zdążyłam zjeść śniadania, tylko pobiegłam prosto na uczelnię. Wykłady ciągnęły mi się wyjątkowo długo, zwłaszcza historia sztuki, na której przysnęłam. Na korytarzach spotykałam Jamesa, ale ten tylko kiwnął mi raz głową a potem starał się unikać. Nie potrafiłam zrozumieć dlaczego się tak zachowywał, lecz przymknęłam na to oko.
         Dopiero na głównych zajęciach artystycznych z rysunku, kiedy weszłam do audytorium zauważyłam, że moje miejsce było już zajęte przez blondynkę i Jamesa. Ten spojrzał na mnie lekko zmieszany, ale gdy profesor wszedł na salę odwrócił twarz ku niemu.
         Nie mogłam w to uwierzyć. Jak mógł zrobić mi coś takiego? Już cofnęłam się o krok i zaczęłam wychodzić, kiedy poczułam palące spojrzenie dziewczyny w plecy. Uśmiechnęłam się złośliwie pod nosem i potrząsnęłam głową. O nie, nie ma mowy, żebym opuściła zajęcia z powodu jakiejś głupiej arogantki.
         Odwróciłam się z powrotem i zeszłam kilka stopni w dół, po czym rozsiadłam się na schodach. To nic, że nie było wolnego krzesła przy biurkach. Teraz miałam swój własny kącik. Wiedziałam, że wszyscy się na mnie gapią ze zdziwieniem, a zwłaszcza James ale ja tylko wpatrywałam się w profesora, usiłującego zachować kamienną twarz, lecz dostrzegłam nikły uśmieszek, który próbował wkraść się na usta mężczyzny.
         - Dzisiaj zaczniemy zajęcia od interpretacji słów Marka Twaina „Odwaga to panowanie nad strachem, a nie brak strachu.” Do dzieła! Pamiętajcie o intensywności kolorów, których używacie oraz cieniowania.
         I kiedy wyciągnęłam blok z czystymi kartkami tak, jak pozostali uniosłam wzrok. Napotkałam nim profesora, który bezgłośnie powiedział „Jestem z ciebie dumny” i mrugnął do mnie.       
         Uśmiechnęłam się najszerzej i najbardziej szczerze jak potrafiłam. Poczułam się taka ważna, spełniona, a co najważniejsze – zadowolona z siebie. Postawiłam się, odważyłam zostać mimo iż miałam dużo powodów aby odejść.

Od autorki: Już powoli zbliżam się do końca. Mam trzynaście rozdziałów napisanych a teraz zabieram się za epilog. Wiem, że rzadko dodaję rozdział, ale byłam na wycieczce w Warszawie, a teraz muszę zajmować się babcią która jest chora, pokłóciłam się z przyjacielem i mam naprawdę kiepski humor oraz doła, więc nie wiem kiedy dodam kolejny rozdział. Przepraszam was. Myślę jednak że do końca roku szkolnego uda mi się wszystko skończyć :)

6 komentarzy:

  1. Na te cudowne rozdziały to ja mogę czekac wiecznośc. Ja się już zakochałam w tym opowiadaniu, ale teraz to po prostu je kocham tak mocno, że nie mogę tego opisac. Sposób w jaki dobierasz słowa, jest taki głęboki, że każdy może to odnieśc do swojego życia. Ja też sobie coś uświadomiłam. Ever poczuła, że znowu się zakochuje, że Justin wciąż wzbudza w niej takie cudowne uczucia, ale go odtrąciła. Może popełniła błąd, według mnie największy w swoim życiu. Ale to wszystko do czegoś prowadzi. Człowiek uczy się na błędach. Uczy się. Przez całe życie. A ona? Ona nauczyła się radzic sobie ze swoimi myślami. I nie poddała się. "Odwaga to panowanie nad strachem, a nie brak strachu" cudowny cytat, który idealnie pasuje do tego rozdziału. Ah... nie wiem jak ty to robisz. Czytam tyle opowiadań, a tylko na twoich opowiadaniach zaczynam się zastanawiac nad własnym życiem i sobie później uświadamiam wiele rzeczy. No cudowne. Ty jesteś cudowna. I będę czekac nawet wiecznośc na nowy rozdział, ale jednak mam nadzieję, ze dodasz szybko. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Będę czekać ile trzeba, najważniejsze, żeby Tobie poprawił się humor i, żebyś pogodziła się z przyjacielem ;) Mam nadzieję, że dodasz kolejny rozdział jak najszybciej :* + życz babci zdrowia ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. nie szkodzi, przecież nie będziesz pisała rozdziału, żeby kogoś uszczęśliwić, to miało sprawiać radość przede wszystkim tobie :)
    a to, że ktoś to czyta, to tylko dodatek:)
    w dodatku wciąż mnie zadziwia, że tak mało osób komentuje bloga, chociaż sama robię to raczej rzadko, bo zazwyczaj czytam na telefonie i nie mam możliwości skomentowania, jestem przekonana, że więcej czyta twoje opowiadanie osób, niż 5 czy 6.
    mimo że fabuła może nie jest jakaś bardzo rozbudowana, nie trzyma w napięciu, bardzo miło i przyjemnie to się czyta.
    TO JEST NIELICZNE OPOWIADANIE GDZIE JUSTIN NIE JEST GANGSTEREM!<3

    przepraszam za błędy językowe czy chuj wie co tam, mam 2 z polskiego :)
    @BieberTeamPL

    luv ya

    OdpowiedzUsuń
  4. james mnie trochę irytucje, ale ok. biedna ever. i gdzie jest teraz justin?

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam. Nie dawno znalazłam twoje opowiadanie i przez pewien czas nadrabiałam wszystko. Teraz jestem tu i nie wiem co zrobić. Zacząć krzyczeć, czy się rozpłakać. Jak zobaczyłam, że to ostatni rozdział i nie mam co czytać zaczęłam drzeć się jak idiotka 'Nie!' do komputera. Bardzo mi się to nie podoba... A teraz poważnie... Bardzo podoba mi się opowiadanie, wydaje mi się takie życiowe z nutką fikcji. Przecież gdyby nie Justin ta historia mogłaby się wydarzyć naprawdę. I szczerze zazdrościłabym dziewczynie której by się wydarzyła. Zazdroszczę Ever Bieebsa. Widać, że ich miłość jest trudna, ale bardzo trwała. Justin ma trudności z polubieniem Savanny bez porównywania jej z Ever i to jest według mnie piękne. Zbliżam się już do końca mojej jakże interesującej (sarkazm) wypowiedzi, więc życzę ci z całego serca by wszystkie twoje problemy się rozwiązały z pozytywnym dla ciebie skutkiem i dla twojej babci w tym przypadku. Mimo, że jej nie znam życz jej zdrowia ode mnie.
    Pozdrawiam i życzę tego co wcześniej napisałam ;D
    Ps jeśli chcesz możesz zajrzeć na storiesaboutlove.blog.onet.pl
    Ps2 jeśli będziesz miała kolejnego bloga z opowiadaniem to przyślij m i link proszę na mojego bloga ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kuuurcze, dzięki, to takie miłe ! Nie wiedziałam, że wszyscy tak przeżywają moje rozdziały. KOCHAM WAS! NAPRAWDĘ <3 I dziękuję za te życzenia dla babci, miłe :))

      Usuń