Podczas próby nie mogłem się
skupić. Myliłem kroki oraz momentami zapominałem co śpiewam. Scotter wtedy
posyłał mi miażdżące spojrzenie, ale ja nawet tego nie zauważyłem. Wrzeszczał
na wszystkich „Jeszcze raz i teraz weźcie się do roboty. Wszystko musi wypaść
P-E-R-F-E-K-C-Y-J-N-I-E”
- Bieber! – zawołał mnie, lecz zanim uświadomiłem sobie to
musiał powtórzyć moje nazwisko jeszcze raz.
- Co jest? – zamrugałem oczami, zeskakując ze sceny.
- To pytanie raczej powinienem skierować JA do CIEBIE. Co ty
wyprawiasz?
- Nic. – wzruszyłem ramionami. – Co się miało stać?
- No nie wiem właśnie, bo jesteś taki rozkojarzony. Jak tak
dalej pójdzie to odwołam występ! – zagroził.
- Nie, nie, nie ! Ja się poprawię. – obiecałem.
- To wracaj na scenę i rób to co podobno kochasz.
- Podobno? – zmrużyłem oczy.
- Ostatnio jakoś nie widzę, żeby to jak śpiewasz dawało ci
radość albo satysfakcję. Ten uśmiech
wcale nie jest taki szczery. Mnie nie oszukasz.
Nie wiedziałem co powiedzieć. Chyba byłem za bardzo
zaskoczony tym, jak Scotter jest spostrzegawczy i że za bardzo mnie zna.
Westchnąłem. Cholera on miał rację, a wszystko to się działo, ponieważ nie było
przy mnie jej. Nie miałem dla kogo
śpiewać.
Dzisiaj nie mogłem się na niczym skupić, ponieważ widok Ever
z jej matką w Central Parku sprawił, że moje serce zaczęło bić tysiąc razy
szybciej. Pierwszym moim odruchem było wyciągnięcie ręki i chęć dotknięcia jej
policzka. Pragnąłem do niej podbiec, przytulić ją mocno, aby już nigdy nie
wypuszczać ze swych ramion.
Stałem jak sparaliżowany kiedy ona spojrzała na mnie. Tak
bardzo chciałem ucałować jej malinowe usta, by poczuć smak mojej miłości. Wtedy
ona przymknęła oczy, a ja musiałem zniknąć. Musiałem znaleźć inny sposób aby
się do niej zbliżyć.
- Justin? – spytała mnie wtedy Savannah, ale nie spojrzałem
na nią.
Szczerzyłem się jaki głupi do sera. Ona tu była. Była w Nowym
Jorku przez cały ten czas! A teraz? Teraz jest na wyciągnięcie ręki! Ale czy
będę potrafił do niej podejść, powiedzieć jak bardzo żałuję tego, co się stało?
Czy mi uwierzy, kiedy powiedziałbym że ją kocham?
Nie widzę aby to, jak
śpiewasz dawało ci radość…
Zorientowałem się, że znowu stałem zamyślony, ale kiedy
popłynęła muzyka ja, wyśpiewałem automatycznie słowa, które znałem na pamięć.
Naprawdę chciałem, aby one stały się jakieś sensowne, lecz nie potrafiłem.
Po próbie sam poszedłem do pokoju hotelowego. Położyłem się
na łóżku myśląc o Ever. Jej obraz ciągle miałem przed oczami. I wtedy mnie
olśniło. Chwyciłem kartkę oraz długopis, po czym zacząłem skrobać na niej
pierwsze wersy. W głowie już miałem ułożoną melodię, która idealnie pasowała do
słów.
Zadowolony pobiegłem do pokoju chłopaków i przedstawiłem im
swój kawałek. Jeden z nich – Ben chwycił za gitarę, po czym zaczął grać melodię
którą im zanuciłem. Z uśmiechem na ustach śpiewałem.
- I to jest to! – krzyknąłem ucieszony.
Nie widzę aby to, jak
śpiewasz dawało ci radość…
Ha. No to teraz się zdziwisz Scotter. Jeszcze dwa dni i dam
koncert na Madison Square Garden. To sen? Uszczypnąłem się kilka razy w rękę,
ale na szczęście nie obudziłem się. W duchu podziękowałem Bogu za to wszystko.
Spojrzałem na kalendarz i zamarłem. Tego dnia, kiedy miał
odbyć się mój koncert, wypadały również urodziny Ever. Musiałem coś zrobić w
związku z tym. A może by podrzucił dwa bilety do jej mieszkania? Bo raczej musi
gdzieś w pobliżu mieszkać, tylko gdzie?
Zacząłem chodzić po pokoju, wysilając mózg gdzie mogłaby
mieszkać, w końcu Nowy Jork nie jest taki malutki. Uniwersytet Sztuki! Na pewno
tam musi chodzić Ever oraz mieszkać w pobliżu.
Pożegnałem się z chłopakami a w korytarzu minąłem z
Savannaah. Ubrałem na nos ciemne okulary, po czym zawołałem Kenny’ego i razem
pojechaliśmy autem w kierunku uniwerku. W spoconych dłoniach z nerwów ściskałem
dwa bilety.
- Co ci jest Justin? – Kenny spojrzał w górne lusterko z
niepokojem. Potrząsnąłem przecząco głową, po czym wbiłem wzrok przez szybę.
Zatrzymaliśmy się w końcu na początku ulicy, gdzie mieszkali
wszyscy studenci z uniwerku. Z przerażeniem zauważyłem, że tych domków jest
naprawdę dużo i nie wiedziałem, czy znajdę ten który należał do Ever. Założyłem
ciemne okulary oraz czarny kapelusz na głowę, po czym wysiadłem z samochodu.
Zagryzłem nerwowo wargę i rozejrzałem się dookoła. Zauważyłem jakąś blondynkę.
- Raz się żyje. – mruknąłem pod nosem i podszedłem do niej.
– Cześć.
- Hej. – odpowiedziała lekko zaskoczona, a kiedy zauważyła
kim jestem, jej oczy poszerzały ze zdziwienia. – Ty jesteś Justin Bieber!
- Ciszej. – zmarszczyłem czoło. – Słuchaj, mam pytanie..
- Jakie? – spytała z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Wiesz może gdzie mieszka Ever Simon? – dziewczyna
automatycznie spochmurniała.
- Ta wariatka? – uniosła pytająco brew, po czym roześmiała
się złośliwie.
- Słucham? – zmrużyłem groźnie oczy. – Nie waż się tak o
niej mówić.
Dopiero teraz do mnie dotarło. To samo myślałem kilka lat
temu, tylko że wtenczas wmawiałem sobie, że muszę być beznadziejnym chłopakiem,
bo moja dziewczyna chciała się zabić i stała się wariatką, która majaczyła.
Było mi jednocześnie wstyd samego siebie oraz czułem złość na dziewczynę, że
chciała ze sobą skończyć. Łatwiej było mi się z nią rozstać niż stawić czoła
jej chorobie. Boże, byłem takim idiotą. A do teraz wydawało mi się, że jest za
późno na odzyskanie Ever, ale kiedy zobaczyłem ją w Central Park… To było jak
olśnienie.
- To ty znasz tą wa… Ever? – w ostatniej chwili poprawiła
się, widząc moje groźne spojrzenie.
- Słuchaj nieważne. Powiesz mi gdzie mieszka, czy nie? –
podszedłem do niej bliżej i chwyciłem za kosmyk włosów blondi. Założyłem je za
ucho dziewczyny. Zobaczyłem wahanie w jej oczach, więc musiałem zacząć działać.
Dotknąłem wierzchem dłoni, policzka blondynki i uśmiechnąłem się ciepło.
Wiedziałem, że zaczyna mięknąć, dlatego ciągle spoglądałem jej w oczy. To było
podłe z mojej strony, ja wiem, ale musiałem dostać numer tego domku.
- 54. – wydukała zaczarowana.
- Dzięki. – rzuciłem. Odsunąłem się od niej i puściłem
oczko, po czym spojrzałem na numer domu przy którym się zatrzymaliśmy – 45.
Podbiegłem do samochodu i wsiadłem do niego, zostawiając
zaskoczoną dziewczynę na środku ulicy.
- Jedziemy Kenny pod 54. – powiedziałem podekscytowany.
Minęła minuta, a my już staliśmy pod właściwym domem. Serce
zaczęło mi walić tysiąc razy szybciej i mocniej. Szczerze mówiąc, nawet Kenny
je usłyszał i posłał mi lekko rozbawione spojrzenie.
- No co? Jakbyś ty nigdy się nie zakochał. – burknąłem pod
nosem, a Kenny tylko roześmiał się.
- Idź już, za nim twoje serce wymknie się spod kontroli.
- Okej. – wziąłem głęboki oddech. – Idę.
Wyszedłem z samochodu
i podbiegłem szybko do drzwi małego domku jednopiętrowego. Wyjąłem
trochę pomięte bilety. „Raz się żyje” powtórzyłem już drugi raz tego dnia.
Wsunąłem je pod drzwi i migiem pobiegłem do auta.
- Gonił Cię ktoś? – zarechotał mężczyzna.
- Tak. – przyznaję. – Moje serce.
Od autorki: Wybaczcie że tak długo, ale ładna pogoda jest to nie mogę się skupić i siedzieć w domu, do tego ta nauka. A teraz mam lekkiego doła, ponieważ byłam z przyjaciółką na gali rozdania nagród z konkursu literackiego w którym brałam udział i cholera tak mnie to zdołowało, bo nic, kompletnie nic nie wygrałam, a opowiadania które zostały wyróżnione jak dla mnie były kiepskie, ponieważ pomysł był taki banalny i słaby, no ale cóż... bywa :)
Czyli jednak ją widział... mam nadzieję, że się spotkają, ale coś czuję, że ona na ten koncert przyjdzie z tym chłopakiem, zapomniałam jak ma na imię, no wiesz, z tym, co z nią mieszka. Kurde... Justin pewnie by się zdenerwował gdyby zobaczył ją z innym. Ale napisał dla niej piosenkę, więc liczę na to, że wszystko będzie dobrze. Musi byc. A konkursem się nie przejmuj. Niektórzy ludzie w ogóle się nie znają, a twoje opowiadanie na pewno było najlepsze!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny :)
jejku. zarąbiście. przeżywam bardzo dużo emocji czytając twojego świetnego bloga <3 uwielbiam go i czekam na nn <3 <3
OdpowiedzUsuńu mnie nowy rozdział , zapraszam
www.ryzykujac-zycie.blog.pl
o rany 0,0 ale się porobiło... czekam na NN! :) / laura.
OdpowiedzUsuńNo to nieźle! Podziwiam Justina za to, że nie zważa na nic i za wszelką cenę chce odnaleźć swoją miłość. To z jego strony takie odważne i no... urocze. *.* Mam nadzieję, że Ever to doceni.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny i zapraszam na drugą część trzeciego rozdziału - http://ohwilliamsburg.blogspot.com (:
awwww <3 jeju, żeby ona tylko przyszła na ten koncert :)
OdpowiedzUsuńkiedy dodasz nn?? nie mogę się doczekać !! <3 wchodzę i wchodzę , a tu dalej nie ma ;(
OdpowiedzUsuńps. u mnie nowy rozdział :)
no zlituj się dziewczyno w końcu nad nami i dodaj kolejny rozdział :** ;p już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału <33 Karola :*
OdpowiedzUsuń