Rozdział 7



Gdy tak siedziałam na podłodze w kuchni, ktoś zapukał do drzwi. Bałam się iść i otworzyć. To nie mógł być James, ponieważ on ma klucze, więc w takim razie kto? Może ktoś z uczelni przyszedł aby się ze mnie pośmiać?
         Nie dowiesz się kto to, jak nie podniesiesz swojego dupska!
         Oh. No jasne. Otarłam łzy i wstałam. Wolno ruszyłam w kierunku drzwi. Chwyciłam za klamkę, po czym przyciągnęłam ją do siebie. Ujrzałam średniego wzrostu kobietę o długich kasztanowych włosach z jasnymi blond pasemkami. Była naprawdę ładna. Nie chuda i nie gruba, nawet na czole nie było widać zmarszczek, które by wskazywały na starzenie się kobiety.
         Na początku nie wiedziałam kim była i po co przyszła. Może to ktoś z rodziny Jamesa? Ale gdy spojrzałam w jej oczy – wiedziałam.
         - Ever. – wyszeptała.
         Stała w miejscu zamurowana, niezdolna do wykonania jakiegokolwiek ruchu. Zmieniła się o 180 stopni, dlaczego? Skąd wiedziała gdzie mieszkam? Oparta o framugę drzwi, wpatrywałam się zdumiona w matkę.
         - Co tu robisz? – odparłam chłodno.
         Kobieta nie zrażona tym tonem zbliżyła się i spojrzała na mnie smutno. Z zaskoczeniem stwierdziłam iż w jej oczach zobaczyłam łzy, które lada chwila mogły spłynąć po zaczerwienionym policzku.
         - Chciałam przeprosić. – powiedziała, a ja prychnęłam.
         - Teraz? Nie uważasz, że trochę za późno?
         - Lepiej później niż wcale. Prawda? – powiedziała niemal łamiącym się głosem. Skinęłam głową, przyznając jej rację. – Miałabyś czas dla mnie? Mogłybyśmy się przejść i porozmawiać.
         - Okej. – mruknęłam sama w to nie wierząc.
         Jeszcze parę lat temu, pewnie bym nie dała dojść jej do słowa, a o spacerze to już w ogóle nie byłoby mowy, lecz zmieniłam się w pewnym stopniu tego słowa. Dorosłam.
         Szłyśmy uliczką do Central Parku. To już mój drugi raz tego dnia, kiedy tam będę, lecz mimo wszystko miejsce mi się jeszcze nie znudziło. Uwielbiałam przesiadywać w parku, oderwać się na chwilę od zatłoczonego Nowego Jorku.
         - No więc? – uniosłam lekko brew, kiedy spacerowałyśmy po jednej z alejek Cental Parku.
         - Byłam okropną matką i nie zasłużyłam na twoją miłość. Ba! Na to, żebyś traktowała mnie jak mamę. Dopiero niedawno zdałam sobie z tego sprawę, kiedy… kiedy zobaczyłam ciebie z ojcem jak się żegnaliście. – wykrztusiła. – Wtedy zrozumiałam jak wiele straciłam. Miałam na początku pretensje do Ciebie, dlaczego uciekłaś, dlaczego mnie nie chciałaś za matkę.
         - Pretensje do mnie?!
         - Zaczekaj, daj mi skończyć. – Diana odchrząknęła po czym kontynuowała swój monolog. – Potem widziałam jak się rozstaliście. Poszłam za twoim ojcem na cmentarz. Zobaczyłam go, kiedy siadał na ławce przed grobem… Kevina. Schowałam się za wysokim krzakiem i słyszałam jak płakał, jak się modlił. Wciąż pamiętam jego słowa. – przełknęła ślinę, a łzy zakołysały się na koniuszkach jej rzęs. – „Boże dziękuję Ci za Kevina, za to że miałem tak wspaniałego syna. Dziękuję za Dianę, że uczyniła moje życie piękniejszym i za Ever, dzięki której nauczyłem się aby nie przejmować się opinią innych.”
         Kobieta schowała twarz w dłonie, starając się powstrzymać od szlochu. Wytarła łzy i przez chwilę stała nieruchomo, wpatrzona w niebo. Wzięła głęboki oddech. Widziałam jak zaciska pięści. Uśmiechnęła się przez łzy i pokręciła głową.
         - Wtedy jak on odszedł z cmentarza, usiadłam na tym samym miejscu gdzie wcześniej Rick. Czułam się dziwnie, ponieważ to był mój pierwszy raz, kiedy siedziałam sama z nieprzymuszonej woli, bez ciążącego sumienia przy grobie mojego syna. Mojego syna. Jak obco to brzmi. – objęła się ramionami i spojrzała na mnie. – Wtedy pomyślałam o Bogu, mimo iż wcześniej tego nie robiłam. Zapomniałam o Nim po odejściu Kevina.
         - Wolałaś swojego kochanka, Henrego i jakieś pokazy. Liczyły się dla ciebie tylko rzeczy materialne, więc nic dziwnego. – powiedziałam z ironią, spodziewając się iż matka zaprzeczy, lecz nie zrobiła tego, a wręcz przeciwnie –przyznała mi rację.
         - Tak, to prawda. Ale wtedy pomyślałam o Nim. Prosiłam Boga o wybaczenie oraz o zrozumienie. Wiesz co się stało?
         Wzruszyłam ramionami.
         - To nie Bóg miał mnie zrozumieć, lecz ja Jego. Przez ten cały czas chciał mi pokazać jak ważne jest doceniać osoby, które się kocha. Jak trzeba śpieszyć się z miłością. Odejściem Ricka nie przejęłam się, przecież miałam Henrego. Wszystko jedno z kim byłam, facet to facet. Z odejściem Kevina było trudniej, ponieważ wszystko dookoła zdawało się go przypominać. A zwłaszcza ty. Nie mogłam na ciebie patrzeć, ponieważ tak bardzo przypominałaś swojego brata. – słyszałam jak jej głos drży. – Chciałam, abyś żyła normalnie, chodziła do szkoły, miała przyzwoitego chłopaka, żeby inni widzieli iż jesteśmy szczęśliwi, że radzimy sobie po śmierci Kevina.
         - To dość marna teoria.
         - Teraz to wiem. Potem poszłam do twojego pokoju i odkryłam album ze zdjęciami. Zaczęłam je przeglądać, wspominać przeszłość, wasze dzieciństwo. Tak cholernie żałowałam, że się zmieniłam. Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz. Potrzebowałaś matki, a ja zawiodłam. Strasznie tego żałuję, a ty ciągle pokazywałaś mi żebym przejrzała na oczy, a ja nie chciałam… Chyba za bardzo bałam się rzeczywistości. Bałam się cierpieć… A teraz? To wszystko przychodzi ze zdwojoną siłą. Najgorsze jest to, że straciłam tyle czasu i już go nigdy nie odzyskam.
         Kobieta zamilkła nagle i zanim się obejrzałam, stanęła. Odwróciłam się do niej, stojąc tym samym „twarzą w twarz” z Dianą. Wyglądała inaczej, naturalniej i wiedziałam, że tym razem naprawdę się zmieniła. Ale czy byłam w stanie jej wybaczyć?
         - Ever, ja… - zaczęła patrząc mi w oczy. – Kocham Cię córeczko.
         Córeczko.
         Stałam jak wryta. Jeszcze nigdy nie usłyszałam od niej tych słów. Nigdy, ale było warto. Dopiero teraz czułam jak łzy napływają mi do oczu, a w gardle powstaje wielka gula. Kochała mnie, mimo wszystko. Mimo tych rzeczy które zrobiłam, że uciekłam z domu do ojca. Może po sobie tego nie pokazywała przez ten czas, ale wiedziałam iż to ją zabolało.
         - I jeszcze jak zachorowałaś… - zaczęła cała zapłakana.
         Przerwałam jej, przytulając się mocno do kobiety. Objęłam ją ramionami, a łzy skapywały z moich policzków na jej ramię, mocząc lekką sukienkę. Diana odwzajemniła uścisk, co chwilę pociągając nosem.
         - Wybaczam ci. – wyszeptałam, zaciskając mocno oczy.
         A gdy je otworzyłam, mogłabym przysiąc że widziałam Justina. On również na mnie patrzył, swoimi czekoladowymi tęczówkami, lecz gdy na chwilę przymknęłam powieki, a potem znów je odchyliłam jego już nie było. Może Justin to tylko złudzenie? To moja działająca wyobraźnia.
         - Naprawdę? – matka odsunęła się ode mnie i spojrzała mi w oczy.
         Wyczytałam z nich to, czego nigdy nie ujrzałam u niej: nadzieję. I to było piękne, widząc kobietę która się nawróciła, która znowu mnie zaczęła zauważać, inaczej postrzegać świat. W końcu mogła być naprawdę szczęśliwa, a to napawało radością również mnie.
         I mimo tych wszystkich okropnych rzeczy, które zrobiłyśmy, mimo jak bardzo momentami jej nienawidziłam, to jednak obojętność z jaką ją traktowałam, w końcu musiała ulecieć. Wszystko to, co powinnam była czuć przez te parę lat, odczuwałam teraz. I wybaczyłam jej, ponieważ kochałam ją i nie umiałabym postąpić inaczej.

 Od autorki: Przetrwałam pierwszy dzień egzaminów.... Jeszcze dwa, nie dam radyyy :C Robię wszystko byleby się nie uczyć, więc nadrabiam rozdziałami. A co do spotkania Justina i Ever to cierpliwości, już niedługo :)

8 komentarzy:

  1. Życzę Ci powodzenia na testach !!! DAsz radę , wierzę w Ciebie i nie mogę się doczekac spotkania Justina i Ever !

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej matka nareszcie poszła po rozum do głowy... Wzruszająca scena, no bo matka, to jednak zawsze matka, nieważne jaka była...
    Ona go widziała???? Widziała Justina??? O Jezusie... Ja chcę jak najszybciej nowy rozdział...
    A co do egzaminów... Masakra, no nie?
    Również ostatnio dużo piszę, żeby się nie uczyc, bo to jakaś masakra...
    Powodzenia jutro na angielskim :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale matma była łatwiutka xD Nie dzięki, ale tobie też życzę powodzenia :)

      Usuń
  3. uhuhuhuhuhuhuhuhuhuhuhuhuhuu, boję się z lekka spotkania ever i justina, tak na poważnie. bo jak zareagują i jak się w stosunku do siebie zachowają? tym tym tym. poza tym czy w tym parku, to serio było justin :) rozdział ogółem mówiąc świetny i życzę dobrych wyników egzaminów <3

    OdpowiedzUsuń
  4. nie mogę się doczekać aż Justin i Ever się spotkają <3. czekam na NN / laura.

    OdpowiedzUsuń
  5. ojezu jakie ja mam zaległości na blogu :O
    kdnjksabdjkbsd 2 część jest chyba lepsza niż 1. Wciąż czekamy na spotkanie Ever i Justina *___*

    możesz mnie dalej informować na tt? @BieberTeamPL

    OdpowiedzUsuń
  6. uwielbiam twoje 3 części. jestem twoim stałym bywalcem <3

    zapraszam do mnie :

    www.ryzykujac-zycie.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  7. tak jak prosiłaś , informuję ciebie, że jest u mnie nowy rozdział :)
    zapraszam : www.ryzykujac-zycie.blog.pl :*

    OdpowiedzUsuń