Rano obudził mnie dźwięk budzika, czyli Alicia Keys i jej
„New Day”. Niechętnie go wyłączyłam, wydając przy tym zduszone jęki. Nie byłam
przyzwyczajona do takiego wczesnego wstawania, ale niestety musiałam się z tym
pogodzić, ponieważ zgodnie z moim planem codziennie miałam na 6.30 a kończyłam
późno wieczorem. Odchyliłam kawałek kołdry, po czym niechętnie wstałam z łóżka
powoli idąc do szafy. Wyjęłam z niej przypadkowe ubrania i wyszłam z pokoju,
aby udać się do łazienki. Przed nią spotkałam Jamesa, który właśnie już ubrany
z niej wychodził.
- Nie przestawiłaś się, co? – spytał.
- Nie-e-e… - powiedziałam, ziewając przy tym.
James parsknął śmiechem czochrając moje włosy. Gdybym miała
sił to bym mu oddała, lecz rankiem jestem bezbronna jak szara myszka, więc
tylko warknęłam cicho. Minęłam bruneta, po czym zamknęłam za sobą drzwi.
Monotonnie włożyłam na siebie ubrania i spojrzałam w lustro. Krzyknęłam głośno
ze strachem, widząc kobietę podobną do Krwawej Mary.
- Coś się stało?! – to był James, który przybiegł szybko i
spoglądał raz na mnie a raz na lustro. – Co jest? – zmarszczył brwi nie
rozumiejąc.
- Boję się jej! – pisnęłam wskazując na lustro. – Ona mnie
przeraża!
James zawył ze śmiechu i zaczął jeszcze bardziej czochrać
moje włosy, aż miałam nimi zasłonięty cały widok. Dmuchnęłam w jeden kosmyk,
który łaskotał mnie w nos, a chłopak zachichotał, po czym usłyszałam jego szept
tuż przy uchu.
- Popatrz teraz w lustro ślicznotko. – wymruczał seksownie,
a ja odruchowo zarumieniłam się. Kiedy odgarnęłam włosy i spojrzałam tam, gdzie
mi polecił wybuchłam śmiechem. Nie mogłam uwierzyć, że to naprawdę ja z taką
szopą na głowie. Tuż za mną stał James z głupawym uśmieszkiem na twarzy i
poruszył znacząco brwiami. Odwróciłam się.
- Wypad! – krzyknęłam, po czym wypchnęłam go za drzwi
łazienki.
- Ej! – zawołał oburzony, tuż pod drzwiami.
- Przez Ciebie muszę teraz pół godziny układać włosy, a to
nie jest fajne! – odpowiedziałam zabierając się do pracy.
Na szczęście wyrobiłam się w piętnaście minut i zwolniłam
łazienkę. Szybko spakowałam książki oraz zeszyty do torby, po czym pobiegłam do
przedpokoju. Usiadłam na podłodze siłując się z zawiązanymi już trampkami. Nie
lubiłam ich rozwiązywać, no bo po co, skoro i tak następnego dnia też w nich
pójdę? Obok mnie stanął ubrany oraz wyszykowany James. Uniosłam głowę i przyłapałam
go na gapieniu się.
- No co? – zmarszczyłam brwi.
- Zachowujesz się czasami jak beztroska nastolatka. – kąciki
jego ust nieznacznie drgnęły ku górze.
- Jestem po prostu sobą. – powiedziałam, stojąc już w pionie
po czym wzruszyłam ramionami i zarzuciłam torbę na ramię. – Idziemy?
Kiwnął twierdząco głową oraz otworzył przede mną drzwi i
wskazał moje pierwszeństwo jednym ruchem ręki. Wyszłam pierwsza, nie odwracając
się do tyłu. Zaraz potem dołączył James pogwizdując cicho pod nosem.
- Masz dobry humor w pierwszy dzień studiów? – uniosłam
pytająco brew.
- Owszem, ale nie tylko dlatego. Idę również z
najpiękniejszą dziewczyną na uniwerku. – mrugnął do mnie, a ja parsknęłam
śmiechem.
- Chyba nie widziałeś innych. – mruknęłam cicho, a on dał mi
kuksańca w bok, dając do zrozumienia iż słyszał to, co powiedziałam.
Kiedy doszliśmy na miejsce, przed budynkiem stało mnóstwo
ludzi. Jedni się witali, przytulając mocno, dwie dziewczyny zaczęły piszczeć z
podekscytowania, a grupka chłopaków, siedzących na murku śmiała się
wniebogłosy. Na uczelnię przybywało co raz więcej narodu. Każdy wyróżniał się
czymś szczególnym, wyglądali dokładnie tak, jak na artystów przystało.
Spojrzałam na swoje ubranie i musiałam stwierdzić, że tylko ja ubierałam się
normalnie, co w tutejszym świecie może oznaczać dziwnie i inaczej niż wszyscy.
- Dasz sobie radę. – dodał mi otuchy chłopak, zauważając
moje zdenerwowanie.
- Nie poradzę sobie, nie poradzę sobie, nie poradzę… -
mruczałam pod nosem, zaciskając mocno pięści.
- Poradzisz. – James trzymał mnie za ramiona i lekko mną
potrząsnął. – No dalej… Wchodzimy.
Otworzył przede mną drzwi, a ja wzięłam jak najgłębszy
oddech, po czym wkroczyłam do środka, rozglądając się na wszystkie strony.
Zauważyłam, że każdy każdego znał. Witali się jak gdyby nie widzieli od wieków
siebie nawzajem. Ściany były kolorowe, niczym tęcza na niebie, a podłoga w
różnych odcieniach niebieskiego, co dawało zapierający dech w piersiach.
- Cudownie. – wyszeptałam idąc dalej.
Razem z Jamesem znaleźliśmy pomieszczenie, gdzie miałam swój
pierwszy wykład. Usiedliśmy razem z tyłu. Wykład oczywiście zaczął się
informacyjny, więc nie powiem, żeby był ciekawy i do tego wykładowca zaczął nas
straszyć, że będziemy musieli ciężko pracować, systematycznie się uczyć, robić
zadania domowe i prawdopodobnie po pierwszym semestrze dużo z naszej grupy albo
zrezygnuje albo nie zda sesji. Przeraziłam się, ponieważ już na przerwie
widziałam niektóre rysunki innych rówieśników i były naprawdę dobre.
Po południu mieliśmy półtorej godziny przerwy. Postanowiłam
iść razem z chłopakiem do Central Parku, aby tam zjeść obiad, czyli naleśniki
które wcześniej zrobiłam w domu. Było cudownie. Zdziwiło mnie to, jak łatwo się
z nim dogaduję, jak dobrze czuję się w jego towarzystwie i że zapominam o
Justinie. Nareszcie miałam nadzieję, że zupełnie się z niego wyleczę a wszystko
dzięki Jamesowi. Uśmiechnęłam się szeroko, kiedy brunet próbował zjeść
naleśnika, tak żeby dżem nie wylewał się ze środka, ale zamiast tego całą ręką
upaćkał w nim. Wybuchłam śmiechem na widok jego bezradnej miny, ale on zemścił
się tym, że wytarł swoje dłonie w moją twarz.
- Ej! Myj to teraz! – zawołałam wskazując na policzek, a on
znienacka przybliżył się do mnie i pocałował tam, gdzie pokazałam zabierając z
sobą dżem truskawkowy.
Odsunęłam się zaskoczona i zarumieniłam.
- Prze-praszam… - wyjąkałam, spuszczając głowę, przy czym
włosy zasłoniły mi twarz i przykleiły się do niej przez dżem.
- W porządku. Jesteś pierwszą dziewczyną, której się to nie
spodobało… - zaśmiał się, ale wiedziałam że ukrywa rozczarowanie.
- Nie, to nie tak… - zaprzeczyłam od razu. – Chodzi o to,
że…
- Jest jakiś inny? – przerwał mi.
- To… to już przeszłość. – z trudem wykrztusiłam te słowa. –
Chodzi mi o to, że nie jestem jeszcze gotowa…. Za mało Cię znam.
- Ah.. oczywiście.- pokiwał głową z lekkim, tym razem
szczerym uśmiechem. – A więc co byś chciała wiedzieć skarbie?
Od autorki: No, kochani! Napisałam kilka rozdziałów w przód tak do 8 i planuję napisać koło 10 albo trochę więcej. Jeśli ktokolwiek to czyta to dajcie znać w komentarzu bo nie wiem czy dalej publikować... Zapraszam też na mojego drugiego bloga:
Genialny rozdział.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :D
fajny, fajny. zdradzisz nam kiedy możemy się spodziewać jakiegoś spotkania czy czegoś między ever i justinem? czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńTy wiesz, jak ja kocham to opowiadanie, prawda? A James chyba jest fajny, choc osobiście oczywiście wolałabym, żeby była z Justinem, ale jako przyjaciel może byc spooko... no ciekawa jestem czy Ever jeszcze będzie z Justinem czy może o nim zapomni i odetnie się od przeszłości... Czekam z niecierpliwością na NN. Pozdrawiam i życzę weny :)
OdpowiedzUsuńJa czytaaaam ! Nie lubie tego Jamesa ale jestem ciekawa jak Justin zareaguje, kocham sceny zazdrosci och xD czekam na nn !
OdpowiedzUsuń