( oczami Justina )
Otworzyłem drzwi do domu. Byliśmy już na miejscu, a zegarek
wskazywał 17. Przyjechaliśmy trochę wcześniej niż mi się wydawało. Na początku
naszej podróży April, moja przyrodnia siostra siedziała cicho, przestraszona
wpatrywała się w okno mimo moich zapewnień, że nic jej nie zrobię. Rozumiem co
musiała przejść, ale ja naprawdę się starałem aby poczuła się bezpiecznie.
Dopiero kiedy wkroczyliśmy do domu na twarzy April pojawił się delikatny
uśmiech, dzięki któremu ja również się uśmiechnąłem szeroko a na sercu zrobiło
mi się lżej i cieplej.
April jako moja przyrodnia siostra miała podobne geny do
moich, czyli takie same czekoladowe oczy oraz długie brązowe włosy. Jej ciało
było tak blade, jakby szatynka w życiu nie widziała słońca na oczy. Poza tym
jej zwiewna sukienka w kwiatki dodawała jej uroku. Była taka delikatna i
śliczna.
- Tato? – zawołałem a mój głos potoczył się echem przez cały
dom.
- Tak? – odpowiedział mi mężczyzna, wychodząc z kuchni ze
ścierką w rękach a kiedy nas zobaczył stanął w bezruchu.
- To jest April. Twoja córka. – powiedziałem wskazując na
dziewczynę.
Szatynka podała tacie rękę a on niepewnie ją uścisnął.
Patrzył na dziewczynę takim wzrokiem, jakby miał się zaraz rozpłakać, ale nie
zrobił tego. Nie chciałem ich zostawiać w niezręcznej sytuacji, dlatego też
zaprowadziłem April do pokoju, w którym kiedyś mieszkała chwilowo Ever. Na samo
wspomnienie uśmiechnąłem się.
Chciałem być teraz z nią, ale nie mogłem zostawić April
samej w domu. Pragnąłem zobaczyć moją Ever, przytulić ją mocno jak nigdy nikt i
już nigdy więcej nie wypuścić. Tęskniłem za sposobem w jaki układały się jej
włosy oraz za szerokim uśmiechem, który był skierowany do mnie. I tylko do mnie.
- Mam nadzieję, że szybko się tutaj zadomowisz. – rzuciłem
do April, która stała na środku pokoju rozglądając się wokoło. – Zostawię Cię
samą, żebyś mogła się rozpakować.- posłałem jej lekki uśmiech, który
odwzajemniła po czym wyszedłem i skierowałem się prosto na dach.
Gdy tylko na niego wszedłem poczułem jak wspomnienie wdziera
się do mojej głowy.
„Chwyciłem ją za rękę i przyciągnąłem do
siebie. Wtuliła się w moje ramiona jak mała dziewczynka. Wtuliłem twarz w jej
włosy. Pachniały cytryną. Już pokochałem ten zapach.
Kołysaliśmy się na różne strony w takt
muzyki. Zamknąłem oczy a Ever położyła swoją głowę na moim torsie. Niemal
czułem bicie jej serca oraz fruwające motylki w moim brzuchu. Byliśmy tylko my
i to właśnie było takie wspaniałe i magiczne. Chciałem, żeby ta chwila trwała
wiecznie.”
Westchnąłem
i zszedłem z dachu. Musiałem się z nią zobaczyć jak najszybciej. Podszedłem do
drzwi pokoju April i zapukałem. Po usłyszeniu cichego „Proszę” wszedłem do
środka, w którym panował idealny porządek. Wszystkie ubrania w szafie, walizka
pod łóżkiem, czarny zeszyt na biurku i tyle. Pokój wyglądał tak jak wcześniej.
Widząc
moją zdumioną minę, April zachichotała cicho.
- Nie
przywykłeś do porządku? – spytała wprost.
- Hm..
nie. – przyznałem uczciwie. – April, co byś powiedziała, żebyśmy wyszli z domu?
Rozumiem jeśli jesteś zmęczona…
- Nie,
nie. – powiedziała szybko. – Chętnie pójdę.
- Okej.
Dziękuję Ci, bo widzisz.. chciałbym się spotkać z moją dziewczyną. Mam
nadzieję, że się polubicie. – uśmiechnąłem się.
-
Jasne. – wzruszyła delikatnie ramionami.
Pożegnałem
się z ojcem i wyszliśmy. Wieczorem było dość chłodno, a dziewczyna miała na
sobie jedynie lekki sweterek. Chyba nie przywykła do tutejszych mrozów,
ponieważ w L.A zazwyczaj jest gorąco. Zdjąłem kurtkę i zarzuciłem na jej drobne
ramiona.
- Nie
trzeba… - zaczęła się sprzeczać.
-
Przeziębisz się i co wtedy? – upomniałem ją jak prawdziwy starszy brat. April
nie odpowiedziała tylko pokiwała głową z uśmiechem.
Kiedy
doszliśmy do domu Ever, podbiegłem do drzwi jak na skrzydłach i zapukałem
głośno. Odczekałem chwilę, ale nikt nie otwierał. Nie było słychać żadnych
kroków. Zmarszczyłem czoło i wyciągnąłem telefon wykręcając numer mojej
dziewczyny.
Usłyszałem
jej dzwonek, który dochodził z wnętrza domu, więc musiała tam być. Ale w takim
razie, dlaczego nie otwierała drzwi? Pociągnąłem za klamkę. Nic z tego.
Zamknięte.
Przypomniałem
sobie o tylnych drzwiach. Poszedłem w tamtym kierunku, a za mną podreptała
April. Tak jak przewidziałem, były otwarte.
-
Justin nie sądzę, żeby… - usłyszałem cichy głos dziewczyny.
Ale
zanim zdążyła dokończyć, ja już byłem w środku. Chcąc, nie chcąc weszła za mną.
- Ever!
– zawołałem, ale odpowiedziała mi cisza.
Zadzwoniłem
jeszcze raz na jej telefon. Zadzwonił w pokoju Ever. Podążyłem w tym kierunku.
Kiedy dotarłem do pomieszczenia, w którym panował istny chaos. Ubrania były
porozrzucane po podłodze, blok rysunkowy na parapecie, a pod nim parę złamanych
ołówków.
- Kto
tu mieszka? – spytała April.
- Moja
dziewczyna. – odpowiedziałem i stwierdziłem, że w moim głosie zabrzmiała duma.
– Jest twoim przeciwieństwem.
-
Zgadza się. Ja nie mogłabym żyć w takim bałaganie. – powiedziała rzeczowo. I z
jakiegoś powodu mnie to zdenerwowało.
- Mi
tam nie przeszkadza. – wzruszyłem ramionami i spojrzałem na telefon Ever, który
leżał na łóżku.
Westchnąłem.
-
Pewnie gdzieś wyszła i zostawiła telefon. – powiedziała April dotykając mojego
ramienia. – Nie denerwuj się tak.
- Wiem,
wiem ja… nie wiem właściwie co we mnie wstąpiło.
- To
zrozumiałe, że się martwisz. Przyjdziemy tu jutro.
-
Dobrze. – pokiwałem pokornie głową. – Ale najpierw musimy Cię jutro zapisać do
szkoły.
- Oh. –
zawołała zaskoczona.
- Tak,
tak. Nie będziesz leniuchowała sobie w domu. – zaśmiałem się.
Wróciliśmy
do domu późnym wieczorem, ponieważ wcześniej odwiedziliśmy McDonalda i park. W
sumie, w fast foodzie to tylko ja jadłem a moja siostra przypatrywała mi się.
- Jak
możesz jeść tyle tłustych rzeczy? – powiedziała z lekkim obrzydzeniem.
Ever
mogła jeść w McDonaldzie ile by weszło do jej brzucha... Ja nie chciałem je
porównywać, ale ta myśl po prostu się wprosiła do mojego mózgu. Sprawiła, że
jeszcze bardziej zatęskniłem za Ever.
Kiedy
już się umyłem i przebrałem w piżamę była północ, a mi nie za bardzo chciało
się spać. Z nerwów nie mogłem zasnąć. Zszedłem na dół do kuchni. Wyjąłem karton
mleka z lodówki i usiadłem na blacie stołu. Upiłem duży łyk płynu i wytarłem
ręką buzię.
- Ktoś
tu nie może spać. – wzdrygnąłem się na sam głos April.
- Ty
również, jak widać. – mrugnąłem do niej.
Dziewczyna
podeszła do mnie i usiadła obok machając nogami. Jej twarz nagle posmutniała.
Już miałem ją pytać co się takiego stało, kiedy ona sama z siebie się odezwała.
-
Dziękuję, że mnie stamtąd wyciągnąłeś, mimo iż na początku nie chciałam ci
uwierzyć. Przez całe życie byłam okłamywana…
- Wiem.
– przerwałem jej. – Ja tak samo.
- No
właśnie. – westchnęła. – I jeszcze kiedy moja mama zmarła dwa miesiące temu,
ponieważ ojczym ją pobił, gdy dowiedział się że nie jestem jego dzieckiem a ona
wciąż utrzymuje kontakty z … Jeremym.
Zobaczyłem
jak pojedyncze krople łez spływają po jej bladych policzkach. Otarłem je
opuszkami palców i przytuliłem ją mocno do siebie. Zaczęła płakać. Ścisnęła
mocniej moją koszulę, wtulając się głębiej. Głaskałem ją po włosach i szeptałem
jej do ucha:
- Cii..
już wszystko dobrze. Jestem tu przy tobie i nie pozwolę Ci nikomu skrzywdzić.
Dopiero
po upływie koło pięciu minut uspokoiła się i oderwała na chwilę ode mnie.
Spojrzeliśmy sobie w oczach. Zobaczyłem w jej czekoladowych tęczówkach rozrywający
ból, ale także wdzięczność. Po czym jej powieki opadły i zasnęła.
Wziąłem
April na ręce i zaniosłem do jej pokoju. Położyłem ją do łózka i przykryłem
kołdrą. Wyglądała ślicznie.
Od autorki: Dziękuję za te miłe komentarze i zaczyna mi trochę brakować weny, więc uzbrójcie się w cierpliwość. Po za tym szczęśliwego nowego roku wam życzę !
Ja chcę takiego brata XD A nie to co te moje dwa bęcwały XD Notka super Czekam na nową:) No to życzę weny na nowy rok XD
OdpowiedzUsuńja tu się boję o kaziroctwo, ale ok XD mam nadzieję, że moje obawy się nie sprawdzą. rozdział świetny, jak zawsze <3 zastanawiam się, gdzie wyszła ever i martwię się o nią :/ czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńJAK TO MOŻLIWE, ŻE JUSTIN BYŁ U EVER W DOMU A ONA W TEJ ŁAZIENCE LEŻY I SIĘ WKRWAWIA! MAM RACJĘ? :D
OdpowiedzUsuńa w ogóle to przepraszam że dopiero teraz zostawiam swój pierwszy komentarz ;) ubóstwiam to opowiadanie, jest to jedyne opowiadanie o JB które czytam bo fanką jego nie jestem- ale to jak Ty piszesz mnie zauroczyło. Jesteś świetna i obiecuję że od dzisiaj będę regularnie komentować ;)
Jest późno i dlatego ten komentarz taki kródki i nieskładny, ale czekam na kolejny, życzę dużo weny w kolejnym roku oraz wszystkiego dobrego.
Pozdrawiam :)
Ale bałwan! Czemu on nie sprawdził w łazience? A jak ona się wykrwawi i umrze? To nie może się tak skończyc. Wiesz co... Jak w końcu zrozumiałam o co tu chodzi, to tak sobie pomyślałam, że ona może namieszac, jednak teraz ona mi się wydaje miła, choc trochę podejrzana, więc sama już nie wiem co mam myślec. Mam nadzieję, że wszystko się wyjaśni w następnych rozdziałach. Życzę Szczęśliwego Nowego Roku i dużo, dużo weny... Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńAww, świetny ! Nie mogę się doczekać nn !
OdpowiedzUsuń