cz. II Rozdział 1



       Chodziłam po parku tymi samymi ścieżkami co kiedyś, kiedy po raz pierwszy zobaczyłam Justina, kiedy powstrzymał mnie od pobicia pustej laleczki. Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie. Tęsknię za tamtymi czasami, kiedy sama chodziłam po szkole i ludzie się na mnie dziwnie gapili z dwóch powodów.
       Pierwszym było to, że zachowywałam się jak chłopak, przez mojego brata. A raczej dzięki niemu. Pokazał mi jak się bronić przed chamami, jak działa mózg męski, żebym potem mogła trafić do mojego przyszłego chłopaka.
   Pierwsza lekcja, którą od niego otrzymałam była: Jeśli chłopak mówi Ci, żebyś go zostawiła w spokoju, a coś go przedtem rozgniewało, to naprawdę to zrób. On potrzebuje chwili spokoju, aby ochłonąć.
     Dzięki braciszku. Dzisiaj ta lekcja mi się bardzo przydała.
     Drugim powodem dla którego ludzie dziwnie się na mnie gapili była śmierć Kevina. Każdy go w szkole znał. Jedni od dobrej strony, drudzy od złej. Mój brat nie był święty, potrafił człowiekowi zaleźć za skórę, ale nie był też jakiś znowu agresywny, niczym dres.
      - Przepraszam, która godzina? – z zamyśleń wyrwał mnie głos…
     - John? Elaise? – spojrzałam na parę staruszków i niemal się zachłysnęłam powietrzem. – A co wy tu robicie?
      - Dobre pytanie. A co ty tutaj robisz? Gdzie Justin? – spytał John.
      - Nie jesteśmy bliźniętami syjamskimi. – parsknęłam udawanym śmiechem.
            Elaise spojrzała na mnie na wylot, jakby czytała w mojej głowie jak swoją ulubioną książkę. Nie znosiłam tego spojrzenia. Wiedziałam, że wtedy nie mogę niczego ukryć. Zaczęłam bawić się rękawem swetra.
            - Coś się stało? – spytała kobieta z troską.
            - Chodźmy, usiądźmy sobie. – zaproponował John i wziął swoją ukochaną pod ramię i pomógł jej usiąść na ławce. Zrobiłam to samo, siadając obok nich.
            -  No więc? – Elaise nie dała za wygraną.
            - Najpierw wyjaśnijcie mi co wy tu robicie. – powiedziałam lekko się uśmiechając.
      - Od mojego pytania i tak nie uciekniesz moja droga. – odrzekła kobieta grożąc żartobliwie mi palcem.
           - Elaise wyzdrowiała i czuła się na tyle dobrze, że wziąłem ją w opiekę i zamieszkaliśmy razem, niedaleko tego parku, abyśmy mieli gdzie chodzić na spacery.
            - To wspaniale! – ucieszyłam się i uśmiechnęłam szeroko.
            - A jak jest z tobą? – spytał John, a mi mina zrzedła nieco.
            - Cóż… Justin dowiedział się, że przez cały ten czas miał przyrodnią siostrę i teraz jest nieco zły… - w łagodnym stopniu tego słowa.
           - Siostre? Ojej. – zmartwiła się Elaise.
         - W porządku. On teraz musi dojść do ładu z sobą, a potem… potem jakoś się to załatwi. – uspokoiłam ją.
            Rozmawialiśmy tak przez jeszcze około pół godziny, po czym musiałam już się zbierać do domu. Tata cały czas wydzwaniał na moja komórkę. Kiedy wróciłam, on stał w holu ze złością namalowaną na twarzy.
        - Ja tu się zamartwiam, tak długo Cię nie było! Już ja pokażę temu twojemu chłopakowi. Nie pozwolę, żeby moja córka…
            -  Tato! To nie jest wina Justina. Ja sama byłam w parku, na spacerze.
            -  Pokłóciliście się? - spytał marszcząc czoło.
            - Nie, nie. – zaprzeczyłam od razu. – On ma teraz do załatwienia pewne sprawy.. rodzinne. Nie powinnam się w to mieszać. A teraz przepraszam, ale idę się umyć.
            Powiedziałam, po czym wyminęłam ojca i pobiegłam prosto do łazienki. Nalałam do wanny ciepłej wody. Zdjęłam z siebie wszystkie ubrania i zanurzyłam się w wodzie. Przymknęłam oczy rozkoszując się ciepłem, ale i tak w mojej głowie wciąż był Justin.
            Jak on się teraz czuł? Co teraz robił? Mam nadzieję, że nic głupiego…
            Otworzyłam szeroko oczy. A co jeśli on zrobi coś naprawdę głupiego? A co jeśli coś mu strzeli do głowy i …
            Wstałam gwałtownie i wyszłam z łazienki. Owinęłam się ręcznikiem i niemal wybiegłam z pomieszczenia. Podążyłam prosto do mojego pokoju w poszukiwaniu telefonu. Po drodze ślizgałam się przez moje jeszcze mokre stopy.
            Wpadłam do pokoju i prosto w czyjeś ramiona. Obawiając się, że to ojciec szybko się cofnęłam, ale to nie był on.
            - Justin! O mój Boże! – pisnęłam i szybko się do niego przytuliłam.
            On objął mnie mocno i zakrył swoimi dużymi ramionami. Wtuliłam się w niego jak mała, przestraszona dziewczynka. Trzymałam go za koszulę, mocno ściskając ją palcami. Tak bardzo bałam się o niego.
            Czułam jak wtula swoją twarz w moją szyję. Słyszałam jak oddycha nierównomiernie.  Odsunęłam się lekko i spojrzałam mu w oczy. Były całe zaczerwienione a na policzkach były widoczne jeszcze ślady łez.
            - Boże… - szepnęłam i wytarłam mu policzki.
            Nie odpowiedział mi, tylko ponownie położył głowę na moim ramieniu. Słyszałam jak płacze. Ten dźwięk rozdzierał mi serce, bo nie mogłam nic zrobić. Głaskałam go po włosach oddychając głęboko. Po chwili dopiero uspokoił się i odsunął delikatnie.
            - Dowiedziałem się, że moja przyrodnia siostra jest gwałcona przez ojczyma. Rozumiesz? – w jego głosie usłyszałam ból zmieszany ze wściekłością. – Mieszka w L.A. Ja… ja muszę tam do niej pojechać. Zrobię to jeszcze dzisiaj. – powiedział z determinacją.
            - Justin… mogę jechać z tobą? – spytałam chwytając go za rękę.
            Brunet splótł nasze palce i spojrzał na mnie.
            - Lepiej, żebyś tu została… - wyszeptał biorąc jeden kosmyk moich włosów i założył je za ucho.
            - Ale… - chciałam zaprzeczyć, lecz mi przerwał.
            - Nie. Zostań. Zadzwonię do Ciebie. – powiedział po czym pocałował mnie w czoło i wyszedł zostawiając samą.
            Po chwili usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi.
            - Kochanie? – to ojciec mnie wołał. – Wychodzisz gdzieś?
            - Nie. – odpowiedziałam mu po czym usiadłam bezradnie na łóżku.
            Kropelki wody z moich włosów spływały po szyi i ostatecznie skapywały na dywan. Westchnęłam głośno i schowałam twarz w dłonie. Martwiłam się o Justina. A co jeśli coś mu się stanie po drodze? A co jeśli ten wieczór był naszym ostatnim? Nawet nie chciałam o tym myśleć, ale w głowie miałam same najgorsze scenariusze.
            W końcu wzięłam się w garść i wróciłam do łazienki. Dokończyłam kąpiel i przebrałam się w piżamę. Wróciłam do pokoju i zakopałam się w łóżku pod kołdrą. Jeszcze przez dłuższy czas nie mogłam zasnąć, aż do drugiej w nocy kiedy dostałam sms-a od Justina.
            Jestem. Żyje i mam się dobrze. Całuję, Justin :*
            Odetchnęłam z ulgą i szybko mu odpisałam po czym zasnęłam.
            Następnego dnia obudził mnie tata i rozkazał, abym poszła do szkoły. Zrobiłam to z ociąganiem co chwila zerkając na telefon, który milczał. Denerwowałam się. Nie mogłam sobie nawet wyobrazić jakie moje życie by było, gdyby Justina w nim zabrakło.
            Uspokój się dziewczyno! Może on zwyczajnie śpi?
            Może…
            Zagryzłam wargi i zbiegłam na dół. Tata podwiózł mnie do szkoły. W drodze próbował mnie zagadać, ale ja tylko uśmiechałam się sztucznie i kiwałam głową, a tak naprawdę myślami byłam daleko stąd.
            - Ever, Ever! – ocknęłam się kiedy echem dobiegł do moich uszu głos taty.
            - Tak, słucham?
            - Co się z tobą dzieje? – spytał patrząc na mnie podejrzliwie.
            - Ze mną? Nic. A co miałoby się dziać?
            - Stoimy przed twoją szkołą 10 minut, a ty nadal nie wysiadasz. – dodał.
            - Już idę. – powiedziałam i pocałowałam go lekko w policzek, po czym wysiadłam z auta i poszłam prosto do szkoły, nie oglądając się za siebie.
            Kiedy weszłam do środka, wszyscy umilkli i spojrzeli na mnie. Czułam ich palące spojrzenia na sobie. Patrzyłam przed siebie i starałam się przejść jak, gdyby nigdy nic, ale nie mogłam kiedy ktoś z tłumu nazwał mnie suką.
            Suka.
            Znowu to usłyszałam. Spojrzałam na tłum wokół mnie. Ten głos brzmiał tak obrzydliwie i ociekał szyderstwem. Kto mógł tak powiedzieć? Co takiego zrobiłam? Nagle do moich nozdrzy dotarł zapach zgnilizny. Skrzywiłam się i zatkałam nos.
            Co tu jeszcze robisz? Nie jesteś niczego warta. Widzisz? Oni wszyscy patrzą się na ciebie jak na dziwaczkę, na kogoś kto nigdy nie powinien się urodzić.
            - NIE! – krzyknęłam, a głos znikł wraz z wstrętnym zapachem.
            Do moich oczu napłynęły łzy. Otarłam je opuszkiem palców i stwierdziłam, że klęczę na szkolnym korytarzu trzymając się kurczowo podłogi.
            - Dziwaczka. – powiedział jeden z przyjaciół Justina.
            Wszyscy się rozeszli, zostawiając mnie samą.


           Od autorki: Na wstępie chciałabym przeprosić, że dawno nie dodawałam rozdziału, ale brak weny i czasu, ponieważ miałam sporo nauki i jeszcze próbne egzaminy. Postaram się to nadrobić w przerwie świątecznej. Jak widzicie dodałam sondę, ponieważ nie jestem pewna czy chcecie abym jeszcze kontynuowała to opowiadanie, ale widzę że tak i bardzo się z tego cieszę, ponieważ już mam pomysł na całą drugą część. Muszę to jeszcze tylko przelać na papier :) Zapraszam na mojego drugiego bloga o Harrym Stylesie i na zwiastun, który obejrzycie TUTAJ

5 komentarzy:

  1. No nareszcie się doczekałam! Kurde Justin i jego siostra... Wyczuwam jakąś akcję... Ciekawa jestem ich dalszych losów, jak cholera. No i jeszcze raz przepraszam cię za moje nieuważne czytanie i pomyłkę, ale mogę to usprawiedliwić tym, że szkoła mnie wykończyła psychicznie, mnie i mój mózg, ale teraz już rozumiem, że na zdjęciu nie była Ever tylko ktoś inny. Pozdrawiam i życzę dużo, dużo weny. Zapraszam też do siebie na epilog na escape-from-love.blogspot.com oraz na mojego nowego bloga na wrong-feeling.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. jeju, płakałam, gdy justin płakał. biedny :/ dobrze, że ma ever. czekam na nastepny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. OMFG jakie emocje, dziewczyno wykończysz mnie nerwowo. Rozdział jest fantastyczny no i super oddałaś uczucia bohaterów w rozdziale. Czekam na kolejny który mam nadzieję ukaże się niebawem! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czyżby nagle odezwało się w niej jakieś tajemnicze drugie ja?
    Oh, zainspirowałaś mnie tym rozdziałem, normalnie chyba napiszę coś u siebie *.* Ogółem bardzo podoba mi się sposób, w jaki przedstawiasz emocje i opisujesz wszystko, co dzieje się wokół. Wspaniałe *.*

    www.wladca-ruin-podswiadomości.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ciekawy prolog drugiej części. Cieszę się, że znów piszesz bo kiedyś czytałam twój blog ale najwidoczniej umknął mi ostatnio. Emocje są ogromne, uczucia jeszcze większe! Coś pięknego. Jak możesz informuj mnie na www.hate-love-peace.blogspot.com w zakładce "spam" z góry dziękuję *.*

    OdpowiedzUsuń