ROZDZIAŁ 6

  Doszłam na przystanek i wsiadłam do autobusu. Odjechał po dwóch minutach. Siedziałam w środku gapiąc się przez okno. Oglądałam otaczającą mnie okolicę. Inaczej wyglądała niż nocą. Autobus zatrzymał się na jeszcze trzech przystankach i w końcu czwartym była moja szkoła. Wysiadłam z niego i udałam się do budynku.
            Wzrokiem szukałam Justina. Chciałam mu wyjaśnić wczorajszy wieczór, ale nigdzie go nie zobaczyłam. Miałam szansę dopiero albo w czasie lanchu albo na odsiadce po lekcjach. Westchnęłam. Nie lubiłam czekać przed ważną rozmową, ponieważ im dłużej czekam tym bardziej się denerwuję.
            Tak było też i tym razem. Pierwszą lekcją była biologia. Usiadłam w ławce pod oknem. Nie zauważyłam jak wszedł nauczyciel. Ocknęłam się dopiero kiedy wyczytał z listy moje imię i nazwisko.Później nie słuchałam go, odpłynęłam. Myślami byłam przy Justinie, ojcu oraz Kevinie.
Z radością wspominałam tamten wieczór, a sam uśmiech nasunął mi się na twarz. Niestety nauczyciel też to zauważył i podszedł do mnie.
-Rozbawiłem Cię Simon ? – prawie że warknął. Wzruszyłam ramionami w odpowiedzi.Nie miałam za bardzo ochoty na sprzeczki z Adamsem. – W takim razie powiedz nam czym cię rozbawiłem.
- Pan niczym. – mruknęłam od niechcenia. W klasie panowała idealna cisza, a spojrzenia wszystkich były utkwione we mnie i Adamsa.
- No więc kto ? – uniósł pytająco brew.
- Nie sądzę żeby pana obchodziły moje prywatne sprawy a i ja nie mam zamiaru ich ujawniać. – powiedziałam patrząc się na nauczyciela. Widziałam jak wewnątrz prawie eksploduje we wściekłości.
- Do dyrektora. – wycedził wlepiając mi jakąś karteczkę.
            Westchnęłam, ale wzięłam ją do ręki a na ramię zarzuciłam torbę i wyszłam z klasy po raz kolejny idąc do gabinetu dyrektora. Kiedy już doszłam otworzyłam drzwi bez pytania i usiadłam na krześle.
- Wróć.– powiedział facet za biurkiem nawet nie podnosząc na mnie wzroku. Zmarszczyłam czoło. – Wyjdź i przyjdź jak należy.
            Nie za bardzo mi się chciało, więc nie ruszyłam się wcale. Dyrektor nadal nie podnosił głowy. W ogóle nic nie mówił i to było irytujące. Siedzieliśmy tak w ciszy chyba koło 15 minut. Nie wytrzymałam. Wyszłam trzaskając drzwiami po czym zapukałam do nich delikatnie.
-Proszę! – usłyszałam odpowiedź.
Weszłam i usiadłam na krześle.
- Czy to było takie trudne Simon? – zapytał patrząc na mnie z rozbawieniem.
- Nie.– wycedziłam wściekła. Podałam mu karteczkę i wyciągnęłam nogi przed siebie.Mężczyzna kilka razy przeczytał kartkę i westchnął.
- Czyty się kiedykolwiek zmienisz Ever? Kiedykolwiek? – zmarszczył czoło i patrzył na mnie z naganą w oczach.
- Moja wina? Mam dzisiaj kiepski humor. – warknęłam.
- Kiepski powiadasz? A miałaś w ostatnim czasie dobry humor? Bardzo w to wątpię.
- Owszem miałam. – syknęłam zła.
- Jaki?
- A to już nie pana sprawa. – warknęłam.
- Dobrze. W takim razie od jutra zaczniesz chodzić do szkolnego psychologa i zakańczam odsiadkę u pani Richards. Postanowione. O 12.05 stawisz się w gabinecie pani psycholog i nie chce nawet słyszeć wymówek. Możesz iść.
Wytrzeszczyłam oczy. Ja? Do psychologa? Przecież nie jestem psychicznie chora? Po jakiego mi jakiś durny psycholog? Już chciałam zaprotestować, ale zobaczyłam groźną minę dyrektora. Wściekła wybiegłam z pomieszczenia, trzaskając przy tym drzwiami i wpadając na bruneta.
- Justin. – szepnęłam, ale on tylko spojrzał na mnie przelotnie i oddalił się.
Moje serce pękło. Czułam to. Bolało mnie tak strasznie, że upadłam na ziemię. Nie obchodziło mnie, że na środku korytarza. Dyszałam ciężko a słone łzy spływały mi po policzkach. Świat wokół zaczął wirować.
-Weźcie mnie stąd… weźcie mnie stąd… - szeptałam w kółko przerażona.
Nie wiedziałam gdzie góra i dół, więc położyłam się na plecach. Zaraz spadnę…jestem raz na górze … spadnę… raz na dole. Błagam zróbcie coś. Zamknęłam oczy,ale wtedy jakby mózg zaczął mi wibrować. Zaczęłam płakać z bezsilności. Co się dzieje? Wtedy urwał mi się film.
Obudziłam się w białym pomieszczeniu. Po zapachu wnioskuję, że jestem w szpitalu. Powoli zaczynałam przypominać sobie ostatnie zdarzenia. Byłam w szkole… kręciło mi się w głowie, teraz jedynie miałam lekki ból głowy.
- Dzień dobry. Mam na imię Justin i jestem zast…. – urwał w połowie zdania.
Zobaczyłam Biebera w białym kitlu. Wytrzeszczyłam oczy ze zdziwienia. Rozdziawiłam buzię.On również był w takim samym stanie szoku co ja, więc wyglądał bardzo podobnie.
-  Co ty… - zaczęłam.
- … tu robisz.. – dokończył Justin.
- Justin… - szepnęłam, ale w tej chwili do środka wparował mój ojciec.
- Ever nic ci się nie stało?! Zadzwonili do mnie niedawno, wcześniej miałem telefon wyłączony i nie słyszałem. O Boże nic ci nie jest ?
- Tato uspokój się. – powiedziałam z delikatnym uśmiechem na twarzy widząc go.Wyglądał na zatroskanego i taki był. To urocze.
Dopiero w tej chwili mój ojciec zauważył Justina stojącego z niepewną miną na twarzy. Gorączkowo wpatrywał się to we mnie to w mojego tatę nie wiedząc co powiedzieć.
- A ty? Kim jesteś młody człowieku? – zapytał ojciec.
- Ja… -Justin nerwowo zagryzł wargę. – Jestem Justin Bieber. Pracuję tutaj jako pomocnik doktora Williama. Pan doktor chciał abym sprawdził stan pacjenta.
- Oh,no dobrze. Kiedy będę mógł odwiedzić córkę?
- Za godzinkę. To nie potrwa długo. – zapewnił Justin. Tata spojrzał na niego podejrzliwie po czym swój wzrok przeniósł na mnie.
-Wracam za godzinę, żeby nie było! – zawołał wesoło.
-Dobrze. – uśmiechnęłam się delikatnie. – Byłabym wdzięczna gdybyś nie mówił o tym wypadku Dianie. Nie chcę żeby wiedziała gdzie jestem. Tato… - wyglądał jak mały chłopaczek przyłapany na gorącym uczynku. – TATO !
- Może niech już pan pójdzie… - zaproponował Bieber.
- To bardzo dobry pomysł! – ucieszył się mój ojciec. – To pa! – niemal wybiegł z Sali w której leżałam. No pięknie! Byłam wściekła. Tchórz! Wewnątrz mnie niemal wszystko się gotowało.
-Spokojnie… - zaczął mówić Justin.
-SPOKOJNIE?! – wrzasnęłam głośno. – Jak mam być spokojnie, kiedy ta idiotka wie gdzie jestem i będzie chciała żebym wróciła do domu? Nie mam zamiaru… co się tak na mnie patrzysz? – zapytałam widząc jak Bieber patrzy na mnie a jego oczy błyszczą się w dziwny sposób.
- Nie nic. – jego twarz znowu przypominała głaz. – Jak się czujesz?
Zamrugałam osłupiała. Tak nagle się zmienił. Wcześniej patrzył na mnie jakby czuł się za coś winny, ale nie wiem… może mi się tylko wydawało? A teraz? Znowu ta sama maska, aby przykryć swoją prawdziwą. Znowu wyglądał tak jakby miał mnie gdzieś. A może naprawdę miał?
- No więc? – uniósł pytająco brew.
-Trochę mnie głowa boli. – wymamrotałam.
- Okej.– mruknął i zapisał coś na kartce. – Teraz leż i odpoczywaj, twój organizm musi odpocząć. Jesteś od teraz przywiązana do kroplówki, więc nie odłączaj się sama.
- Justin… - szepnęłam, sama nie wiem czemu.
Brunet zatrzymał się tuż przy drzwiach i odwrócił twarzą do mnie. Przez chwilę myślałam, że widzę jak się uśmiecha, ale to mogło mi się przewidzieć.
- Czy to ty mnie przytuliłeś kiedy płakałam w szpitalu? – zapytałam.
Justin nie odpowiedział tylko podszedł do mnie i mocno przytulił. Poczułam zapach jego perfum i wiedziałam, że to on. Wtuliłam się w niego. Czułam się bezpieczna jak nigdy, ale to nie trwało długo. Chłopak oderwał się i bez słowa wyszedł.
O co mu chodziło? Zamrugałam zdziwiona. Ja chyba nigdy go nie zrozumiem. On zawsze będzie dla mnie zagadką. Położyłam się na szpitalnym łóżku i nawet nie zauważyłam jak powieki same mi się zamknęły.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz