ROZDZIAŁ 5

            Do domu wróciłam późno. Justin odprowadził mnie pod same drzwi, ale nie zdążyliśmy się pożegnać ponieważ w drzwiach stała Diana. Oczywiście, ona zawsze umiała zepsuć mi humor.
- To cześć. – wymamrotałam i posłałam mu delikatny uśmiech, który odwzajemnił.Kiwnął głową w moją stronę po czym spojrzał na moją matkę i szybko odszedł.
            Weszłam do środka trącając mocno ramieniem Dianę, ale nie pofatygowałam się aby ją przeprosić. Zepsuła mi wieczór jak zwykle. Krzyczała za mną coś, ale jej nie słuchałam. Tylko jedno ważne zdanie dotarło do mnie.
- Twój brat umarł a ty się bawisz z jakimś bezdomnym ?!
            Do oczu napłynęły mi łzy. Miałam ochotę krzyczeć i walnąć w pierwszą lepszą rzecz żeby tylko się wyżyć. Miałam ochotę uderzyć ją, moją matkę. Zacisnęłam pięści, by się od tego powstrzymać.
- Jakim prawem wspominasz teraz Kevina ? – wycedziłam przez zęby. – Jakim prawem uważasz, że Justin jest bezdomny?! – wewnątrz mnie aż się gotowało.
- A może tak nie jest? A Kevin to mój syn, mogę go wspominać kiedy mi się podoba. A ten twój kolega wygląda jak bezdomny. Ta stara kurtka i poszarpane dżinsy,jakaś czapka z napisem i przetarte adidasy. Właśnie tak wyglądają bezdomni. –czułam, że zaraz eksploduję jeśli ona nie przestanie gadać. – Zabraniam Ci sięz nim spotykać. Mojej koleżanki syn to uroczy chłopiec i idealnie by do Ciebie pasował. Tamten Justin, czy jak mu tam on nie jest Ciebie wart. Pomyśl… Kevin nie chciałby żebyś szlajała się po jakiś nieznanych ulicach z bezdomnym.
- Nawet nie znałaś swojego syna. – syknęłam, czując że zaraz naprawdę wybuchnę.
            Do pokoju wszedł mój ojczym.Spojrzał to na mnie to na swoją dziewczynę nie rozumiejąc o co chodzi. Wątpię,żeby kiedykolwiek się domyślił.
- Co jest grane, Diano ? – zapytał pogodnie.
- Nic.– wycedziłam znowu. – Tym razem przegięłaś. – zwróciłam się do matki.
            Szybko pobiegłam na górę i wyciągnęłam spod łóżka plecak. Wrzuciłam do niego parę ubrań, jakieś buty na przebranie oraz z łazienki potrzebne produkty do mycia się. Chwyciłam zdjęcie moje i Kevina oprawione w ramce i również wrzuciłam je do plecaka. Nie wiedziałam dokąd pójdę, ważne żeby wydostać się z tego miejsca.
Kiedy już wszystko spakowałam to napisałam na małej karteczce : Przepraszam Susan i wymknęłam się po drabinie z domu. Zaczęłam biec przed siebie nie patrząc co jest z tyłu. Chciałam uciec od tego miejsca, które kiedyś nazywałam „domem”. Przystanęłam aby odetchnąć trochę dopiero dwie ulice dalej. Tutaj miałam pewność, że mnie nie znajdą.
Wszędzie panowała ciemność i cisza. Jedynie jedna lampa świeciła słabo i księżyc na niebie. Usiadłam na krawężniku tak jak tego dnia kiedy straciłam Kevina.Wyłączyłam telefon. Nie chciałam, żeby ktokolwiek do mnie teraz dzwonił.
Zaczęłam płakać z bezsilności. Co teraz ze mną będzie? Nie wrócę do tamtego miejsca, choćbym nie wiem jak bardzo chciała w co wątpię. Jedyną osobą za którą będę tęskniła to Susan, ale ona jest silniejsza ode mnie i da sobie radę. Ja już nie daję. Dokąd mam pójść, gdzie spać?
W pierwszej chwili pomyślałam o Justinie, ale odrzuciłam tą myśl. Nie mogę się mu narzucać, co sobie o mnie pomyśli? On i tak nie jest za bardzo bogaty i pewnie ledwo ich stać na utrzymanie się a ja nie chciałam być dla nich problemem, kimś uciążliwym.
Wtedy zaświtała mi kolejna myśl. Ojciec. On mieszka w tym samym mieście co my, tylko że na drugim końcu. Byłam zmęczona, ale byłam również gotowa by ruszyć w drogę.
Na miejsce dotarłam dopiero pół godziny później. Pare razy musiałam usiąść naławce aby odpocząć. Było mi słabo i sucho w ustach. Kiedy zobaczyłam średniej wielkości biały dom z czarnym dachem i skromnym ogródkiem wypełniła mnie nadzieja. Jednocześnie bałam się, że ojciec nie będzie mnie chciał.
Przez chwilę wahałam się. Zadzwonić dzwonkiem czy nie? W końcu jednak przemogłam się. Co mi tam, raz się żyje. Odczekałam chwilkę, aż w końcu drzwi zaczęły się otwierać. Z bijącym sercem czekałam. I zobaczyłam go w końcu.
Mimo że mieszkaliśmy w tym samym mieście to i tak dawno się nie widzieliśmy. Mój widok go pewnie zaskoczył i wcale mu się nie dziwię. Widziałam jak jego twarz łagodnieje.
Wybuchłam płaczem i wtuliłam się w ojca. Przyjął mnie z otwartymi ramionami. Głaskał moją głowę. Kołysaliśmy się to w przód to w tył.
- Cii…- szeptał, ale to nie pomagało.
Dopiero teraz zauważyłam jak bardzo za nim tęskniłam, jak bardzo pragnęłam aby był przy mnie. Może w przeszłości było między nami źle, zaniedbywaliśmy nasze relacje. Ja wyprawiałam różne złe i głupie rzeczy żeby tylko zwrócić na siebie jego uwagę, ale on mnie ignorował. Chodził na te swoje zebrania i rozprawy w sądzie. Rodzinę miał daleko gdzieś, ale mimo to kochałam go tak mocno jak Kevina. Kiedy znalazł dla mnie czas spędzaliśmy go razem we dwójkę, czasem w trójkę i było dobrze. Zapominałam wtedy o wszystkich złych rzeczach, bo liczyło się tylko to, że tata tu jest.
A teraz on przyjął mnie do siebie, po tych wszystkich złych rzeczach które zrobiłam. Wyglądał naprawdę okropnie i mizernie. Zdecydowanie schudł a oczy miał czerwone i spuchnięte od płaczu. Powoli w jego ramionach uspokajałam się.
- Tato…- szepnęłam ledwo usłyszalnie.
- Ciii…- uciszył mnie i podniósł z ziemi mój plecak po czym otworzył szerzej drzwi abym mogła wejść.
Niepewnie przekroczyłam próg jego domu. Byłam tutaj może raz czy dwa ale to było jakieś sześć lat temu, a mimo to nic się nie zmieniło. Nadal było tak jak w zwyczajnym domu.
Moi rodzice rozwiedli się gdy miałam tylko 8 lat. Bardzo wtedy cierpiałam. Matka zabrała nas obydwoje. Wmówiła mi i Kevinowi, że ojciec jej nigdy nie kochał i ma nową dziewczynę, ale to było kłamstwo. To ona znalazła sobie nowego mężczyznę. Na początku jej uwierzyłam, ale Kevin nigdy. On zawsze wstawiał się za ojcem, kochał go. Zawsze wierzył, że tata nigdy by nas nie opuścił bez powodu. Dopiero po czasie mnie przekonał.
Byłam na siebie wściekła przez parę tygodni, że tak łatwo dałam się nabrać przez Dianę. Od tamtego czasu nienawidzę jej. Nienawidzę wszystkiego co jest z nią związanego.
            Usiedliśmy z tatą na kanapie. Ramię w ramię. Poczułam się strasznie senna i zmęczona. Moje powieki zrobiły się uciążliwe, dlatego zamknęłam je. Odpłynęłam w krainę snów czując jeszcze rękę taty na swoich włosach.
            Rano obudziłam się zdezorientowana. Gdzie ja jestem? Co tu robię? Podniosłam się i zobaczyłam, że leżałam wtulona w tatę. Powoli zaczynam sobie przypominać wczorajszy wieczór. Najpierw cudowna randka z Justinem a później ucieczka z domu. Tata…
-Wstałaś już. – uśmiechnął się sennie. Otarłam łzy i uśmiechnęłam się do niego.Tata potarł oczy i również podniósł się. – Co chcesz na śniadanie? Uprzedzam,że mam tylko płatki czekoladowe.
Roześmiałam się i pokiwałam głową idąc za nim do kuchni. Już dawno nie czułam się taka szczęśliwa oraz tak swobodnie w jakimkolwiek domu. Tata wyjął z dolnej szafki karton z płatkami a ja mleko z lodówki oraz miski. Wsypaliśmy obydwoje taką samą ilość płatków oraz zalaliśmy je mlekiem, po czym usiedliśmy przy stole.
Posłałam ojcu szeroki uśmiech i zabrałam się do jedzenia. Byłam strasznie głodna, dlatego pochłaniałam tyle ile się dało. Dawno nie jadłam tak normalnego śniadania. Po skończeniu śniadania zapanowała cisza. Spojrzałam na tatę.
- Nie ciekawi cię to, dlaczego przyszłam ? – zapytałam cicho.
- Ciekawi i to bardzo. Czekam tylko, aż sama mi o tym powiesz. – odpowiedział. Przełknęłam ślinę.
- Uciekłam z domu. – wykrztusiłam z siebie.
-  Już zdążyłem się domyślić po plecaku. – pokiwał głową.
- Nie mogę tam dłużej mieszkać… - wyszeptałam czując jak znowu łzy napływają mi do oczu. Tata tylko pokiwał głową ze zrozumieniem. – Ona… ona… ją nie obchodzi własny zmarły syn. Cały czas mnie się czepia. Jest… jest strasznie powierzchowna. Jak tylko spotkałam się z pewnym… kolegą, który nie jest zbyt bogaty ona mi tego zabroniła.
Przełknęłam głośno łzy i zacisnęłam mocno pięści. Spuściłam głowę, by ojciec nie widział jak płaczę, chociaż z pewnością się domyślił.
- Możesz tu zostać ile chcesz. – powiedział tata spokojnie. – Ale to twoja matka,musisz do niej wrócić i pogodzić się z nią.
- Nie!– gwałtownie podniosłam się z krzesła ze łzami w oczach i zaczęłam chodzić po całej kuchni wycierając łzy, ale po nich napływały kolejne. – Nie mogę…nienawidzę jej. Dlaczego ty w ogóle się z nią ożeniłeś? Ona jest sztuczna i egoistyczna.
Tata nie odpowiedział. Spojrzał na mnie ze smutkiem w oczach i wstał. Po prostu wyszedł do salonu zostawiając za sobą drzwi otwarte, więc poszłam za nim.Widziałam jak siedzi na wygodnie wyglądającej kanapie i otwiera album fotograficzny. Usiadłam obok niego i zaglądnęłam mu przez ramię.
Album był już stary i zniszczony. Na okładce małymi złotymi literkami napisane było: Love Story. Tata otworzył go na pierwszą stronę. Przedstawiała ona jego w młodości, miał chyba wtedy 17 lat i … mamę,która była od niego zaledwie o dwa lata młodsza, ale wyglądała zupełnie inaczej niż teraz.
Miała naturalne blond włosy i szeroki uśmiech na twarzy. Na nosie dało się zauważyć kilka piegów, których nabyła prawdopodobnie od słońca. Nie miała na swojej twarzy ani grama makijażu a i tak wyglądała pięknie.
Kolejne zdjęcie przedstawiało ich i jakieś dwie inne osoby: dziewczyna oraz chłopak.Domyśliłam się, że to przyjaciele rodziców. Następne zdjęcie było robione na jakiejś łące z ukrycia, ponieważ tata i Diana rozmawiali ze sobą uśmiechnięci od ucha do ucha. Siedzieli na tradycyjnie czerwono-białym kocu i w ogóle niezdawali sobie sprawy że ktoś im zdjęcie zrobił.
Widziałam jak ręce taty się trzęsą a jego podbródek niebezpiecznie drga. Czułam, że dużo go kosztuje oglądanie tych zdjęć, ale nie wiedziałam dlaczego. Owszem moja matka była kiedyś inna… ale jaka? Ja jej nie znam i nie jestem pewna czy kiedykolwiek znałam. A jeśli była kiedyś inna, lepsza to dlaczego się zmieniła?
-Opowiem ci o tym jutro. A teraz idź do szkoły. – powiedział tata, tak jakbyczytał w moich myślach.
Pokiwałamtylko głową i bez słowa ruszyłam do szkoły.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz