Do
domu wróciłam późno. Justin odprowadził mnie pod same drzwi, ale nie
zdążyliśmy się pożegnać ponieważ w drzwiach stała Diana. Oczywiście, ona
zawsze umiała zepsuć mi humor.
-
To cześć. – wymamrotałam i posłałam mu delikatny uśmiech, który
odwzajemnił.Kiwnął głową w moją stronę po czym spojrzał na moją matkę i
szybko odszedł.
Weszłam
do środka trącając mocno ramieniem Dianę, ale nie pofatygowałam się aby
ją przeprosić. Zepsuła mi wieczór jak zwykle. Krzyczała za mną coś, ale
jej nie słuchałam. Tylko jedno ważne zdanie dotarło do mnie.
- Twój brat umarł a ty się bawisz z jakimś bezdomnym ?!
Do
oczu napłynęły mi łzy. Miałam ochotę krzyczeć i walnąć w pierwszą
lepszą rzecz żeby tylko się wyżyć. Miałam ochotę uderzyć ją, moją matkę.
Zacisnęłam pięści, by się od tego powstrzymać.
-
Jakim prawem wspominasz teraz Kevina ? – wycedziłam przez zęby. – Jakim
prawem uważasz, że Justin jest bezdomny?! – wewnątrz mnie aż się
gotowało.
-
A może tak nie jest? A Kevin to mój syn, mogę go wspominać kiedy mi się
podoba. A ten twój kolega wygląda jak bezdomny. Ta stara kurtka i
poszarpane dżinsy,jakaś czapka z napisem i przetarte adidasy. Właśnie
tak wyglądają bezdomni. –czułam, że zaraz eksploduję jeśli ona nie
przestanie gadać. – Zabraniam Ci sięz nim spotykać. Mojej koleżanki syn
to uroczy chłopiec i idealnie by do Ciebie pasował. Tamten Justin, czy
jak mu tam on nie jest Ciebie wart. Pomyśl… Kevin nie chciałby żebyś
szlajała się po jakiś nieznanych ulicach z bezdomnym.
- Nawet nie znałaś swojego syna. – syknęłam, czując że zaraz naprawdę wybuchnę.
Do
pokoju wszedł mój ojczym.Spojrzał to na mnie to na swoją dziewczynę nie
rozumiejąc o co chodzi. Wątpię,żeby kiedykolwiek się domyślił.
- Co jest grane, Diano ? – zapytał pogodnie.
- Nic.– wycedziłam znowu. – Tym razem przegięłaś. – zwróciłam się do matki.
Szybko
pobiegłam na górę i wyciągnęłam spod łóżka plecak. Wrzuciłam do niego
parę ubrań, jakieś buty na przebranie oraz z łazienki potrzebne produkty
do mycia się. Chwyciłam zdjęcie moje i Kevina oprawione w ramce i również
wrzuciłam je do plecaka. Nie wiedziałam dokąd pójdę, ważne żeby wydostać
się z tego miejsca.
Kiedy już wszystko spakowałam to napisałam na małej karteczce : Przepraszam Susan i
wymknęłam się po drabinie z domu. Zaczęłam biec przed siebie nie patrząc
co jest z tyłu. Chciałam uciec od tego miejsca, które kiedyś nazywałam
„domem”. Przystanęłam aby odetchnąć trochę dopiero dwie ulice dalej.
Tutaj miałam pewność, że mnie nie znajdą.
Wszędzie panowała
ciemność i cisza. Jedynie jedna lampa świeciła słabo i księżyc
na niebie. Usiadłam na krawężniku tak jak tego dnia kiedy straciłam
Kevina.Wyłączyłam telefon. Nie chciałam, żeby ktokolwiek do mnie teraz
dzwonił.
Zaczęłam płakać
z bezsilności. Co teraz ze mną będzie? Nie wrócę do tamtego miejsca,
choćbym nie wiem jak bardzo chciała w co wątpię. Jedyną osobą za którą
będę tęskniła to Susan, ale ona jest silniejsza ode mnie i da sobie radę.
Ja już nie daję. Dokąd mam pójść, gdzie spać?
W pierwszej
chwili pomyślałam o Justinie, ale odrzuciłam tą myśl. Nie mogę się
mu narzucać, co sobie o mnie pomyśli? On i tak nie jest za bardzo bogaty i
pewnie ledwo ich stać na utrzymanie się a ja nie chciałam być dla nich
problemem, kimś uciążliwym.
Wtedy zaświtała
mi kolejna myśl. Ojciec. On mieszka w tym samym mieście co my, tylko że
na drugim końcu. Byłam zmęczona, ale byłam również gotowa by ruszyć w
drogę.
Na miejsce
dotarłam dopiero pół godziny później. Pare razy musiałam usiąść naławce
aby odpocząć. Było mi słabo i sucho w ustach. Kiedy zobaczyłam
średniej wielkości biały dom z czarnym dachem i skromnym ogródkiem
wypełniła mnie nadzieja. Jednocześnie bałam się, że ojciec nie będzie
mnie chciał.
Przez chwilę
wahałam się. Zadzwonić dzwonkiem czy nie? W końcu jednak przemogłam
się. Co mi tam, raz się żyje. Odczekałam chwilkę, aż w końcu drzwi
zaczęły się otwierać. Z bijącym sercem czekałam. I zobaczyłam go w końcu.
Mimo
że mieszkaliśmy w tym samym mieście to i tak dawno się nie widzieliśmy.
Mój widok go pewnie zaskoczył i wcale mu się nie dziwię. Widziałam jak
jego twarz łagodnieje.
Wybuchłam płaczem
i wtuliłam się w ojca. Przyjął mnie z otwartymi ramionami. Głaskał
moją głowę. Kołysaliśmy się to w przód to w tył.
- Cii…- szeptał, ale to nie pomagało.
Dopiero teraz
zauważyłam jak bardzo za nim tęskniłam, jak bardzo pragnęłam aby był
przy mnie. Może w przeszłości było między nami źle, zaniedbywaliśmy nasze
relacje. Ja wyprawiałam różne złe i głupie rzeczy żeby tylko zwrócić na
siebie jego uwagę, ale on mnie ignorował. Chodził na te swoje zebrania i
rozprawy w sądzie. Rodzinę miał daleko gdzieś, ale mimo to kochałam go
tak mocno jak Kevina. Kiedy znalazł dla mnie czas spędzaliśmy go razem we
dwójkę, czasem w trójkę i było dobrze. Zapominałam wtedy o wszystkich
złych rzeczach, bo liczyło się tylko to, że tata tu jest.
A
teraz on przyjął mnie do siebie, po tych wszystkich złych rzeczach
które zrobiłam. Wyglądał naprawdę okropnie i mizernie. Zdecydowanie
schudł a oczy miał czerwone i spuchnięte od płaczu. Powoli w jego
ramionach uspokajałam się.
- Tato…- szepnęłam ledwo usłyszalnie.
- Ciii…- uciszył mnie i podniósł z ziemi mój plecak po czym otworzył szerzej drzwi abym mogła wejść.
Niepewnie przekroczyłam
próg jego domu. Byłam tutaj może raz czy dwa ale to było jakieś sześć
lat temu, a mimo to nic się nie zmieniło. Nadal było tak jak w
zwyczajnym domu.
Moi rodzice
rozwiedli się gdy miałam tylko 8 lat. Bardzo wtedy cierpiałam.
Matka zabrała nas obydwoje. Wmówiła mi i Kevinowi, że ojciec jej nigdy
nie kochał i ma nową dziewczynę, ale to było kłamstwo. To ona znalazła
sobie nowego mężczyznę. Na początku jej uwierzyłam, ale Kevin nigdy. On
zawsze wstawiał się za ojcem, kochał go. Zawsze wierzył, że tata nigdy by
nas nie opuścił bez powodu. Dopiero po czasie mnie przekonał.
Byłam na
siebie wściekła przez parę tygodni, że tak łatwo dałam się nabrać
przez Dianę. Od tamtego czasu nienawidzę jej. Nienawidzę wszystkiego co
jest z nią związanego.
Usiedliśmy
z tatą na kanapie. Ramię w ramię. Poczułam się strasznie senna i
zmęczona. Moje powieki zrobiły się uciążliwe, dlatego zamknęłam je.
Odpłynęłam w krainę snów czując jeszcze rękę taty na swoich włosach.
Rano
obudziłam się zdezorientowana. Gdzie ja jestem? Co tu robię? Podniosłam
się i zobaczyłam, że leżałam wtulona w tatę. Powoli zaczynam sobie
przypominać wczorajszy wieczór. Najpierw cudowna randka z Justinem a
później ucieczka z domu. Tata…
-Wstałaś
już. – uśmiechnął się sennie. Otarłam łzy i uśmiechnęłam się do
niego.Tata potarł oczy i również podniósł się. – Co chcesz na śniadanie?
Uprzedzam,że mam tylko płatki czekoladowe.
Roześmiałam się
i pokiwałam głową idąc za nim do kuchni. Już dawno nie czułam się
taka szczęśliwa oraz tak swobodnie w jakimkolwiek domu. Tata wyjął z
dolnej szafki karton z płatkami a ja mleko z lodówki oraz miski.
Wsypaliśmy obydwoje taką samą ilość płatków oraz zalaliśmy je mlekiem, po
czym usiedliśmy przy stole.
Posłałam ojcu
szeroki uśmiech i zabrałam się do jedzenia. Byłam strasznie
głodna, dlatego pochłaniałam tyle ile się dało. Dawno nie jadłam tak normalnego
śniadania. Po skończeniu śniadania zapanowała cisza. Spojrzałam na tatę.
- Nie ciekawi cię to, dlaczego przyszłam ? – zapytałam cicho.
- Ciekawi i to bardzo. Czekam tylko, aż sama mi o tym powiesz. – odpowiedział. Przełknęłam ślinę.
- Uciekłam z domu. – wykrztusiłam z siebie.
- Już zdążyłem się domyślić po plecaku. – pokiwał głową.
-
Nie mogę tam dłużej mieszkać… - wyszeptałam czując jak znowu łzy
napływają mi do oczu. Tata tylko pokiwał głową ze zrozumieniem. – Ona…
ona… ją nie obchodzi własny zmarły syn. Cały czas mnie się czepia. Jest…
jest strasznie powierzchowna. Jak tylko spotkałam się z pewnym… kolegą,
który nie jest zbyt bogaty ona mi tego zabroniła.
Przełknęłam głośno
łzy i zacisnęłam mocno pięści. Spuściłam głowę, by ojciec nie
widział jak płaczę, chociaż z pewnością się domyślił.
- Możesz tu zostać ile chcesz. – powiedział tata spokojnie. – Ale to twoja matka,musisz do niej wrócić i pogodzić się z nią.
-
Nie!– gwałtownie podniosłam się z krzesła ze łzami w oczach i zaczęłam
chodzić po całej kuchni wycierając łzy, ale po nich napływały kolejne. –
Nie mogę…nienawidzę jej. Dlaczego ty w ogóle się z nią ożeniłeś? Ona
jest sztuczna i egoistyczna.
Tata nie
odpowiedział. Spojrzał na mnie ze smutkiem w oczach i wstał. Po
prostu wyszedł do salonu zostawiając za sobą drzwi otwarte, więc poszłam
za nim.Widziałam jak siedzi na wygodnie wyglądającej kanapie i otwiera
album fotograficzny. Usiadłam obok niego i zaglądnęłam mu przez ramię.
Album był już stary i zniszczony. Na okładce małymi złotymi literkami napisane było: Love Story.
Tata otworzył go na pierwszą stronę. Przedstawiała ona jego w młodości,
miał chyba wtedy 17 lat i … mamę,która była od niego zaledwie o dwa lata
młodsza, ale wyglądała zupełnie inaczej niż teraz.
Miała naturalne
blond włosy i szeroki uśmiech na twarzy. Na nosie dało się
zauważyć kilka piegów, których nabyła prawdopodobnie od słońca. Nie miała
na swojej twarzy ani grama makijażu a i tak wyglądała pięknie.
Kolejne zdjęcie
przedstawiało ich i jakieś dwie inne osoby: dziewczyna oraz
chłopak.Domyśliłam się, że to przyjaciele rodziców. Następne zdjęcie
było robione na jakiejś łące z ukrycia, ponieważ tata i Diana rozmawiali
ze sobą uśmiechnięci od ucha do ucha. Siedzieli na tradycyjnie
czerwono-białym kocu i w ogóle niezdawali sobie sprawy że ktoś im
zdjęcie zrobił.
Widziałam jak
ręce taty się trzęsą a jego podbródek niebezpiecznie drga. Czułam, że
dużo go kosztuje oglądanie tych zdjęć, ale nie wiedziałam dlaczego.
Owszem moja matka była kiedyś inna… ale jaka? Ja jej nie znam i nie
jestem pewna czy kiedykolwiek znałam. A jeśli była kiedyś inna, lepsza to
dlaczego się zmieniła?
-Opowiem ci o tym jutro. A teraz idź do szkoły. – powiedział tata, tak jakbyczytał w moich myślach.
Pokiwałamtylko głową i bez słowa ruszyłam do szkoły.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz