ROZDZIAŁ 18

- Spadam, spadam w dół. Chcę zacząć, ale nie wiem jak. Dać ci znać o tym co czuje Mam dużą nadzieje że wygram. Nie pozwolę Ci odejść, teraz wiesz. Szalałem za tobą cały ten czas. Trzymałem to dla siebie mając nadzieje. Z płonącym sercem Płonącym sercem.-przestał na chwilę śpiewać, ale nadal grał i spojrzał czule w kamerę.
„- To dziwne śpiewać do kamery. – zachichotał.
- Pomyśl, że śpiewasz dla mnie. – wzruszyłam ramionami.”
- Ręka w rękę błyszczącymi oczami. Dni są jasne tak jak i noce. Bo kiedy jestem z Tobą Jestem uśmiechnięty. Raz schrzaniłem. Teraz wygrywam. Nie pozwolę Ci odejść teraz, wiesz. Szalałem za tobą cały ten czas Trzymałem to dla siebie mając nadzieje Z płonącym sercem. Płonącym sercem. Pozwól mi iść przez życie z Tobą Wszyscy marzą o posiadaniu. Tego co my mamy Jak toczący się piorun Podnosisz mnie z dna
Zobaczyłam bijący smutek z jego oczu i wiedziałam, że to ja jestem jego przyczyną.
- Nie pozwolę Ci odejść teraz, wiesz. Szalałem za tobą cały ten czas. Trzymałem to dla siebie mając nadzieje. Z płonącym sercem.
Kiedy skończył grać i śpiewać spojrzał jeszcze raz w obiektyw i skończył nagrywanie. Serce biło mi jak szalone. Odsunęłam się od laptopa i zaczęłam wyć. Dosłownie wyć i nie mogłam przestać. Sama nie wiedziałam dlaczego. Czy to widok Justina śpiewającego dla mnie, DLA MNIE piosenkę mnie wzruszył, czy może świadomość tego że mu zależy trochę bardziej jak na przyjaciółce? Nie wiem. Chyba nie potrafię w to uwierzyć, ale mimo wszystko zaskoczyła mnie moja własna reakcja na ten filmik.
Otarłam łzy i wzięłam głęboki oddech. Ever ogarnij się dziewczyno. Musiałam zająć się czymś innym. Zbiegłam na dół i wpadłam do pokoju taty. Wyciągnęłam album jego i mojej matki. Zaczęłam oglądać zdjęcia, w większości Diany. Była na nich naturalna, zero makijażu, sztucznych paznokci oraz ostrego wyrazu twarzy. Była po prostu sobą, dziewczyną w której zakochał się mój ojciec. Teraz go rozumiałam dlaczego nadal po rozstaniu z nią cierpiał. Kochał ją prawdziwą, nie tą którą się teraz stało a przeszłość czasami zabija człowieka od środka.
Spojrzałam na ostatnie zdjęcie na którym byli razem już po ślubie ze mną i Kevinem. Ja miałam 2 latka a Kevin niewiele starszy. Tata trzymał mnie na rękach kręcąc dookoła własnej osi natomiast mama klaskała szczęśliwa rękami, a mój brat grzebał patykiem w piasku, w swoim własnym świecie.
Na wspomnienie Kevina pojawiło się ukłucie w sercu i łzy w oczu. Tej reakcji chyba nigdy się nie pozbędę, ale muszę przetrwać i iść dalej. On by tego chciał, kochał mnie i chciał jak najlepiej. Przecież… kiedy umrę to znowu się spotkamy, nadzieja nie przestanie się w moim sercu tlić. Ona zostanie do końca.
Odłożyłam album na miejsce i poszłam do kuchni. Wyjęłam jakąś książkę z przepisami taty i zaczęłam smażyć naleśniki. Posmarowałam je dżemem i zjadłam. Kilka zostawiłam dla ojca w lodówce, po czym poszłam do holu. Ubrałam znoszone już tym razem własne trampki i narzuciłam bluzę na ramiona po czym włożyłam do uszu słuchawki i wyszłam na spacer.
Słuchałam akurat Lifehouse „You and Me”, kiedy spostrzegłam idącego w moją stronę Justina. Serce momentalnie zaczęło mi szybciej bić, a ręce trząść się. Wyjęłam słuchawki z uszu i spojrzałam na bruneta. Nasze spojrzenia skrzyżowały się ze sobą. Zacisnęłam usta w wąską linię. Starałam się na niego nie patrzeć, ale to nie wyszło, ponieważ mój wzrok zawsze zatrzymywał się na Bieberze. On również na mnie patrzył.
- Ever. – zobaczyłam swoje imię na jego ustach.
Przyspieszyłam kroku. Chciałam jak najszybciej się przy nim znaleźć. Brakowało mi jego ramion, jego ciepła i głosu. W końcu nie wytrzymałam i rzuciłam się na ramiona Justina a on objął mnie w pasie i okręcił dookoła własnej osi. Wtuliłam się w niego mocno i zaczęłam płakać.
- Cii.. – wyszeptał aż mi się ciepło zrobiło na całym ciele.
Zaczął głaskać moje włosy. Powoli zaczęłam się uspokajać i mój oddech także. Kiedy już doprowadziłam się do porządku, odsunęłam od Biebera i spojrzałam mu głęboko w oczy.
- Myślałam, że po prostu się nade mną litowałeś. No wiesz, wyrzuty sumienia.. – wyszeptałam a on spojrzał na mnie z niedowierzaniem. Chwycił kosmyk moich włosów i odgarnął je za ucho.
- Nigdy… - powiedział miękko stając tak blisko, że czułam jego ciepły oddech na swojej szyi. – Ja również nie znosiłem litości, więc rozumiałem jak to jest… Nawet nie wiesz jakie mam wyrzuty sumienia jeśli chodzi o śmierć twojego brata. Czuję się okropnie. Nie raz próbowałem popełnić samobójstwo… - ostatnie zdanie wyszeptał. W jego oczach zobaczyłam taki ból, że aż mi ścisnęło serce.
- Nie. – zaprzeczyłam ze łzami w oczach, wyobrażając sobie świat bez bruneta. – Nie możesz tego zrobić.
- Masz rację. – powiedział cicho, a opuszkiem palca zaczął gładzić mój zarumieniony policzek. – TY jesteś powodem dla którego jeszcze żyję. Dla którego się nie poddałem. Co to za życie jeśli nie byłoby w nim Ciebie? Sprawiłaś, że stałem się lepszym człowiekiem.
Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy, oboje spragnieni siebie nawzajem, pragnących bliskości oraz czułości tej drugiej osoby. Justin chwycił moją twarz w dłonie i złożył delikatny pocałunek na wargach. Odwzajemniłam go z większą zachłannością. Całowaliśmy się na środku dość ruchliwej drogi ignorując przekleństwa śpieszących się dookoła ludzi. Teraz czas dla nas się zatrzymał. Byłam tylko ja i on. Wplotłam palce w jego włosy a on swoimi dłońmi błądził po moich plecach. Czułam się wspaniale. Nic więcej do szczęścia mi nie było potrzeba.
- Ever… - zaczął Justin odsuwając się milimetr ode mnie.
- Tak? – spojrzałam na niego.
- Kocham Cię. – wyszeptał z takim uczuciem, że chciało mi się płakać, ale ze szczęścia. Powiedział to! Powiedział!
- Ja Ciebie też. – odpowiedziałam, a mój głos niemal drżał z emocji.
Brunet pocałował mnie namiętnie, ale zarazem delikatnie. Taka mieszanka emocji. Zarzuciłam ręce na jego szyję i przyciągnęłam go jeszcze bliżej siebie. Teraz nie było między nami wolnego chociażby milimetra miejsca. Mi to wcale nie przeszkadzało, a Justinowi również.
W końcu oderwaliśmy się od siebie. Widząc jak Justin się uśmiecha, miałam ochotę góry przenosić. Byłam taka szczęśliwa, że teraz mogłabym przebiec maraton. Już nic nie mogło tego uczucia przerwać. Nie.
Była już osiemnasta wieczorem, więc powoli zaczęło się ściemniać, my jednak nie mieliśmy zamiaru wracać do domu. Poszliśmy do parku, który wyglądał magicznie wieczorami. A wysokie lampy wyglądały niczym z epoki romantyzmu, co dodawało parkowi jeszcze większego uroku.
- To wszystko jest takie skomplikowane. – szepnęłam a Justin chwycił moją rękę i splótł nasze palce. – Z jednej strony powinnam cię nienawidzić. W końcu potrąciłeś mojego brata, ale z drugiej strony… kocham Cię i wiem, że nie zrobiłeś tego specjalnie.
- Wierz mi … - zaczął brunet. – Nikt nie może mnie nienawidzić bardziej niż ja siebie samego. – zauważyłam że jego oczy błyszczą się, ale nie dlatego że jest szczęśliwy, ale dlatego że łzy cisnęły mu się do oczu. – Prze ze mnie nie żyją już dwie osoby.
- Justin przepraszam… - stanęłam i spojrzałam mu w oczy. – To nie twoja wina okej? Proszę nie zadręczaj się tym. Kevin miał wspaniałe życie. Znam mojego brata i wiem, że chce mojego szczęścia. Wierzę, że jeszcze się spotkamy, więc cieszmy się chwilą.
- Ever… - brunet musnął swoimi wargami moje czoło. – Po raz pierwszy zobaczyłem Cię w szpitalu. Nie mogłem znieść tego, że przeze mnie twój brat nie żył i ty wtedy tak bardzo płakałaś. Przytuliłem Cię i stało się. Następnego dnia nie mogłem przestać o tobie myśleć. Cały czas specjalnie przechodziłem obok tej Sali na której leżał Kevin z nadzieją, że może ty tam jesteś, ale nie było Cię. Wiedziałem, że twoja twarz jest mi znajoma ze szkoły. Miałem rację. Ty byłaś tą dziewczyną, którą podziwiali moi wszyscy kumple wraz ze mną.
- Żartujesz! – zawołałam patrząc na niego z szerokimi oczami. – Podziwiali ?! Przecież oni ciągle mnie i Kevina poniżali.
- Daj mi skończyć. – parsknął śmiechem chłopak. – Tak podziwiali. Nie byłaś jak te wszystkie inne dziewczyny. Nie interesowały cię ciuchy, imprezy, chłopcy. Nas to kręciło. Byłaś wyzwaniem. Chłopaki poniżali cię, ponieważ chcieli zwrócić twoją uwagę. W końcu kiedy po długiej nieobecności, przez śmierć twojego brata pojawiłaś się w szkole, ja zdobyłem się na odwagę żeby do ciebie zagadać, chociaż kumple mówili, że mi się nie uda.
- I ci się udało. – prychnęłam pod nosem.
- To nie tak jak myślisz. – zaprzeczył Justin. – Każdego dnia myślałem o tobie i nie mogłem przestać. Kiedy tylko cię widziałem, miałem ochotę jednocześnie przytulić mocno i już nigdy nie wypuszczać, ale jednocześnie chciałem wykrzyczeć ci wszystko, całą prawdę. Przeze mnie nie żyje twój brat, to ja jestem wszystkiemu winien a mimo to zależy mi na tobie. Niestety zwyciężyła ta pierwsza ochota. Starałem się zbliżyć do Ciebie, może wtedy udałoby mi się przezwyciężyć i powiedzieć prawdę, ale nie …
Na chwilę brunet przestał mówić i oddychał głęboko. Sama nie wiem czemu, ale położyłam swoją dłoń na jego klatce piersiowej w miejsce gdzie powinno znaleźć się jego serce. Znalazłam. Wyczułam jego rytm, biło jak szalone a pod wpływem mojego dotyku stopniowo zwalniało.
- Kiedy bliżej cię poznałem, wiedziałem że już nigdy nie zdobędę się na odwagę żeby ci to powiedzieć. Zakochiwałem się w tobie coraz bardziej i mocniej. Czasami byłem dla ciebie chłodny i obojętny, dlatego że uświadamiałem sobie że nie zasługuję na ciebie. Jesteś warta o wiele więcej…
- To nie prawda. – zaprzeczyłam i opuszkiem palca przejechałam po jego policzku. Spojrzał mi głęboko w oczy.
- Jesteś wyjątkowa i zasługujesz na kogoś lepszego ode mnie, kogoś kto cię nigdy nie zrani. – powiedział a w jego głosie usłyszałam ból. – No i jeszcze Elaise. Przychodziłem do niej często jak była w śpiączce i opowiadałem jej o tobie. Kiedy się obudziła i tylko mnie zauważyła od razu wiedziała jak bardzo cię kocham i jak bardzo nienawidzę siebie, przez to raniąc ciebie.
- Cii.. – szepnęłam i położyłam palec na jego ustach. – Zapomnijmy o przeszłości. Jesteśmy tylko ty, ja i nasza miłość. Nic więcej, tak ?
- Tak. – powiedział ze szczerym uśmiechem na ustach a w jego oczach rozbłysły iskierki szczęścia.


Przepraszam, że tak długo nie dodawałam rozdziału, ale pewne sprawy  w życiu prywatnym zajęły mi dość sporo czasu. Ostatnio czuję się jakbym wpadła w depresje i nie mogę sklecić sensownego zdania. Ale w końcu udało mi się przenieść z blog.onet.pl na blogspota. Hip hip hurra !!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz