Do domu wróciłam przemoczona do suchej nitki, ponieważ kiedy tak siedziałam na dachu to zaczął lać mocno deszcz. Jak zaczęłam schodzić po drabinie przeciwpożarowej to prawie się ześlizgnęłam z niej o mało co nie lądując w śmietniku. Kto normalny daje śmietnik pod drabiną? I to przeciwpożarową!
- Deszcz cię złapał. – powiedział wesoło tata. W tej chwili kichnęłam i zaczęłam dygotać tym samym robiąc kałużę w przedpokoju. – Zrzucaj ciuchy. – wytrzeszczyłam oczy, a tata gdy dotarło do niego jak to zabrzmiało, roześmiał się. – Ach ta młodzież i te skojarzenia!
- Tato… ty też je miałeś. – wydukałam uśmiechając się blado.
- Oh… no tak. – speszony podrapał się po głowie. Zawsze tak robił, kiedy ktoś przyłapał go na gorącym uczynku. – No więc.. przebierz się a mokre ciuchy powieś w łazience na sznurku.
Kiwnęłam twierdząco głową, po czym zdjęłam bluzę i spodnie. W samej bieliźnie pognałam do łazienki. Tak jak tata mi polecił tak zrobiłam. Powiesiłam mokre ciuchy na sznurku, po czym wróciłam do pokoju i ubrałam się w wygodny dres i dużą bluzę. Padłam na łóżko. Chwyciłam za szkicownik. Wpadłam w trans. Szkicowałam dość mocno ołówkiem. W każde pociągnięcie ołówkiem wkładałam mnóstwo uczucia, dlatego też kiedy skończyłam byłam cała zapłakana.
Patrzyłam na wykonany rysunek. Były to oczy Justina, które przepełniała troska zmieszana z bólem i smutkiem, przez które moje serce łamało się na pół. Patrzyłam na rysunek przez łzy. Przełknęłam ślinę i odstawiłam szkicownik na bok. Uspokój się. Rozkazałam sobie, ale im częściej to powtarzałam tym bardziej chciało mi się ryczeć.
Położyłam się na łóżku. W myślach odtworzyłam scenę naszego pocałunku w szkole. Niemal czułam jak pękało mi serce. Dlaczego? Dlaczego to zrobił? A może to ja się na niego rzuciłam? Sama już nie wiem. W każdym razie… nie odsunął się, a wręcz przeciwnie.
To z litości. Widział cię w tak żałosnym stanie na korytarzu i zrobiło mu się Ciebie żal. Dziewczyno otrząśnij się z marzeń i zacznij żyć w normalnym życiu, w którym nie jest tak pięknie jak ci się wydaje.
Zacisnęłam mocno pięści, tak, że krew przestała dopływać do palców, ale zbytnio się tym nie przejęłam. Otarłam łzy i wyciągnęłam książkę od biologii aby dokończyć ”lekturę”. Kiedy tak czytałam rozbłysło białe światło. Zamrugałam zdziwiona i podniosłam się. Zauważyłam tatę z aparatem.
- TATO ! – zawołałam patrząc na niego ze zdumieniem. – Co ty robisz?
- Zdjęcie, nie widać? – powiedział lekko. – No cóż… muszę uwiecznić na zdjęciu to, że moja córka się uczy po raz pierwszy w życiu! Koledzy mi nie uwierzą! – zawołał szczęśliwy jakby wygrał milion w totolotka.
- Nie. Pokażesz. Nikomu. Tych. Zdjęć. – wycedziłam wstając z łóżka i zbliżając się do niego a tata odruchowo zaczął się cofać.
- Cóż… - zaczął ale nie skończył ponieważ rzuciłam się w jego stronę. Niestety był szybszy i zrobił unik, po czym ze śmiechem zbiegł schodami na dół. Pobiegłam za nim.
- Oddawaj ten aparat! – krzyknęłam.
- W życiu! – odpowiedział mi i rechocząc jak żaba rzucił się na kanapę, a ja za nim. Wyciągnęłam rękę aby dosięgnąć urządzenia, ale tata był wyższy i większy, więc miał nade mną przewagę. Tłukliśmy się na tej kanapie koło dziesięciu minut a ja nadal nie mogłam odzyskać aparatu. W końcu poddałam się i zmęczona opadłam na fotel obok kanapy.
- To nie fair. – mruknęłam lekko się uśmiechając.
- Ale, że co ? – zmarszczył czoło spoglądając na mnie pogodnie.
- Jesteś silniejszy. – powiedziałam wywracając teatralnie oczami.
- Oj skarbie nawet nie wiesz jak się cieszę, że się uśmiechasz. – powiedział posyłając mi ciepły uśmiech, a ja go odwzajemniłam. – Ostatnio byłaś taka smutna… ale nie martw się, ten chłopak już nigdy nie zepsuje ci humoru, ponieważ zapisałem Cię do nowej prywatnej szkoły. – powiedział zadowolony z siebie. – Ta daam !
Zamurowało mnie. Czegoś takiego się nie spodziewałam. Wszystkiego, ale nie tego. To jasne, że nie chciałam widzieć Justina, ale jednocześnie pragnęłam być tam gdzie on, czasem go obserwować na przerwach z kumplami, kiedy stoi i śmieje się. Jego uśmiech dodawał mi sił, wolę życia.
- Chyba nie mówisz poważnie… - szepnęłam przerażona myślą o szkole prywatnej. – Ja… nie, nie chcę..
Wybiegłam z salonu i pognałam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku ciężko oddychając i rozważając za oraz przeciw pójścia do szkoły prywatnej.
Minus: tam chodzą same snoby. Plus: Nie ma Justina. Minus: Nie ma Justina. Plus: ?
Cóż.. to chyba byłoby na tyle tych plusów. Drzwi się uchyliły a w nich stanął mój ojciec uśmiechając się jak gdyby nigdy nic. Wszedł do środka i usiadł obok mnie.
- Nie chcę iść do jakiejś szkoły dla snobów. – mruknęłam.
- Wiem. – powiedział mężczyzna nadal się uśmiechając.
- To dlaczego mnie tam zapisałeś? – spojrzałam na niego z wyrzutem.
- Nie zapisałem. – wzruszył ramionami. – Powiedziałem tak, ponieważ chciałem się dowiedzieć jak zareagujesz na szkołę bez tego chłopaka. Widać, że ci jeszcze zależy.
- Wcale nie. – wycedziłam przez zęby zaciskając pięści. – Wiesz… może to nawet nie taki zły pomysł z tą szkołą? – rozluźniłam się. – Kto wie, może tam nie będę musiała chodzić do jakiś głupich psychologów ?
- Skarbie ja żartowałem. – roześmiał się mężczyzna a ja rzuciłam w niego poduszką.
- Tato! Tak się nie robi. – wyburczałam pod nosem.
- No wiem, wiem. Przepraszam już tak nie zrobię. – powiedział i pocałował mnie w czoło. – Ucz się ! – zawołał wychodząc z pokoju. Nie minęło sześć sekund a słyszałam jego śmiech w korytarzu.
- Będę ! – zawołałam starając się brzmiąc poważnie, ale na usta i tak wkradał się zdradziecki uśmiech.
Wywróciłam oczami i otworzyłam laptopa. Pierwszą rzeczą jaką zrobiłam było wejście na you tube. Moje palce same wystukały : Justin Bieber i zobaczyłam nasz wspólny filmik na którym śpiewał i grał brunet. Z mocno bijącym sercem nacisnęłam na niego i zaczęłam oglądać. Spojrzałam na licznik 669 wyświetleń i 32 komentarze. Wszystkie pozytywne! Bankowo wygrałam zakład.
Posmutniałam. Przypomniało mi się południe z Justinem kiedy nagrywaliśmy filmik. Jego uśmiechniętą twarz i głos anioła wydobywający się z jego truskawkowych ust, czekoladowe oczy śmiejące się do mnie.
Przestań.
On udawał.
Wzięłam głęboki oddech i wyłączyłam laptopa po czym chwyciłam książkę do biologii. Pogrążyłam się w lekturze odcinając od rzeczywistości.
Kolejne dni mijały mi monotonnie. Każdego ranka robiłam to samo. Ubierałam się i biegłam na przystanek. Jechałam do szkoły a w niej między lekcjami chowałam się do biblioteki, damskiej łazienki a czasami na dach aby uniknąć Justina. Tylko raz się na niego natknęłam kiedy wybrałam kiepską kryjówkę – aulę, ponieważ on często tam przychodził. Po lekcjach zakradałam się tam i patrzyłam jak grał sam na scenie i śpiewał piosenkę dla Sharon.
Ukłucie w sercu nadal było i bardzo mi doskwierało ale starałam się z całych sił je ignorować. Po prostu siedziałam wciśnięta w siedzenie kuląc się tak żeby nikt mnie nie zobaczył i słuchałam jego głosu. Wieczorami siedziałam przy laptopie czekając aż Justin doda kolejny filmik. Nie dodał. Minęły dwa tygodnie a my jeszcze nie rozmawialiśmy, nie spotykaliśmy się na szkolnych korytarzach a po lekcjach to już w ogóle. Po szkole od razu wracałam do domu zakopując się w łóżku i słuchałam dołującej muzyki. Tata robił co w jego mocy, żebym znowu zachowywała się normalnie, jadła i funkcjonowała jak dawniej. Niestety nie wiele jego starania dały.
Aż w końcu nadszedł maj. Wszystko zaczęło kwitnąć i ten zapach kwiatów działał na mnie uspokajająco. Wiosna była moją ulubioną porą roku, ponieważ wtedy wszystko budziło się do życia. A 5 maja były urodziny Kevina…
Weszłam do szkoły i wszystkie pary oczy zwróciły się ku mojej osoby. Ludzie zaczęli szeptać między sobą. Tak było od zawsze, ale ostatnio dali mi spokój więc to było podejrzane. Rozejrzałam się dookoła a później sprawdziłam czy nie mam dziurawej albo poplamionej bluzki, ale nie… Starałam się usłyszeć o czym szepczą, ale nie. Kiedy tylko próbowałam, patrzyłam się na kogoś oni ucichali.
Starałam się to wszystko ignorować, ale to i tak wracało wciąż. W końcu w porze lanchu poszłam do biblioteki w poszukiwaniu książki o szkicach. Udało mi się przy tym podsłuchać rozmowę jakiś dwóch dziewczyn po drugiej stronie regału.
- … mówię Ci, że tak jest!
- Ale co? Bo nie za bardzo się w tym orientuję. – powiedziała jedna.
- Wejdź sobie na you tube i wpisz „Justin Bieber singing for Ever”. Mówie Ci! Odjazdowo śpiewa, szkoda tylko że marnuje się dla tej Simon.
- No właśnie. Co on w niej widzi? Przecież ona jest nawiedzona. Kto normalny ubiera się w ciuchy swojego zmarłego brata? – prychnęła jedna.
Serce zaczęło mi szybciej bić. Nie przejmowałam się tym co sobie inni o mnie myślą, to w co ja się ubieram to moja sprawa nie ich, ale Justin… Wrzucił nowy filmik, dla mnie… Muszę to sprawdzić i to jak najszybciej!
Odłożyłam książkę, którą właśnie miałam w ręku, na miejsce i wybiegłam ze szkoły. Urwałam się z ostatnich dwóch lekcji, ale to nic. Gdy tylko dobiegłam do domu, wparowałam do środka jak burza i porwałam laptopa. Na szczęście taty nie było. Weszłam na you tube i wpisałam tekst, który powiedziała tamta dziewczyna z biblioteki. Rzeczywiście ukazał się filmik. Drżącym palcem dałam play i zaczęłam oczarowana słuchać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz